Wieczór w Barcelonie. Restauracje w centrum wypełnione po brzegi. La Rambla (główny deptak) pęka w szwach. Parę ulic dalej grupkę ludzi przyciągnęła wystawka, czyli kartony wypełnione naczyniami, ubraniami i domowymi drobiazgami. Obok pudeł podwójne łóżko, elegancko spakowane – oddzielnie rozmontowana drewniana rama, przy niej ustawiony materac do kompletu. Pojawia się dostawczy samochód, który zabiera łóżko. Pozostałe kartony przeglądają kolejni przechodnie, wyciągając co ciekawsze przedmioty i starannie odkładając je na miejsce, jeżeli nie wydają się im potrzebne. Wystawki stopniowo ubywa.
We Francji zdarzają się wystawki przykrywane folią w trosce o to, by nie zamokły w oczekiwaniu na następnego właściciela; w Anglii zepsuty sprzęt elektroniczny oznacza się obcinając kabel – żeby osoba, która taszczy przez pół miasta wygrzebany telewizor, uniknęła ryzyka, że nie będzie działał. Spakowane i gotowe do zabrania używane meble czy sprzęt RTV nikogo nie dziwią, tak jak nie dziwią ludzie, którzy z nich korzystają.
W Polsce taki obrazek to wciąż rzadkość. Mimo że pod śmietnikami zdarza się znaleźć porzucone meble, na urządzenie sobie pokoju z wystawki trudno liczyć. Najprościej wytłumaczyć to poziomem materialnym społeczeństwa: im bogatsze, tym częściej wymienia się wyposażenie mieszkań i mniejsza jest tendencja do chomikowania w piwnicach i na strychach.
Główny Urząd Statystyczny w 2008 r. oszacował jednak, że Polacy pozbyli się aż 97 tys. ton odpadów wielkogabarytowych (jak według przepisów określa się meble, sprzęty domowe i elektronikę), a zjawisko ma tendencję rosnącą.