Rok do Euro: nic się nie stało
Co reprezentuje nasza piłkarska reprezentacja
Impreza nie może się zacząć bez gospodarza, więc starym zwyczajem reprezentacja organizatora miejsce dostaje z urzędu, ale za ten luksus trzeba najpierw zapłacić zesłaniem na peryferie futbolu. Gdy cała Europa walczy w eliminacjach do polsko-ukraińskiego turnieju, my gramy z tym, kto akurat ma wolny termin i chęci. Temperatura sparingów jest niska, trzeba wierzyć, że przeciwnik gra na poważnie. A na to nie ma gwarancji. Jak w ostatnim przed wakacjami meczu reprezentacji z Francją – wprawdzie w kontrakcie znajdował się zapis o obowiązku wystawienia najsilniejszego możliwego składu, ale gdy przyszło co do czego, trener Laurent Blanc posłał w bój drugi garnitur.
Akurat drużynie prowadzonej przez Franciszka Smudę otrzaskanie w bojach z prawdziwego zdarzenia bardzo by się przydało. Półtora roku temu Smuda przejmował od Leo Beenhakkera kadrę rozbitą w drobny mak, po klęsce w eliminacjach do mistrzostw świata w RPA. Reprezentacja, którą Holender doprowadził do historycznego startu w mistrzostwach Europy, rozpadała się w oczach. Jego następca uznał, że nie wypada w ten naturalny proces ingerować. Bez żalu pożegnał się z dotychczasowymi liderami zespołu i wymyślił nowych. Dziś w jego kadrze z pewniaków Beenhakkera zostali tylko Jakub Błaszczykowski i Dariusz Dudka.
Piłkarze odsunięci przez selekcjonera, jak Michał Żewłakow czy Mariusz Lewandowski, dawali w wywiadach do zrozumienia, że czystka nieprzypadkowo dotknęła tych, którzy w szatni nie bali się odezwać. Niezależnie od intencji przyświecających Smudzie, świeże powietrze w drużynie narodowej było konieczne. Za Beenhakkera mieliśmy jedną z najstarszych reprezentacji w Europie, teraz powiało młodością.