Dyrektora Janusza Sitowskiego motywują wyzwania. W kolejny wrzesień wkracza więc pełen energii i gotów do pracy. Tym bardziej że okoliczności są wyjątkowe. W maju ubiegłego roku w zarządzanym przez niego Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 5 w Nowym Stawie nie zdał matury żaden z 19 uczniów, którzy do niej przystąpili. Fenomenu tego do dziś nie udało się rozgryźć.
Liczby niby nie są skomplikowane. W dwóch maturalnych klasach o specjalnościach technik żywienia i technik architektury krajobrazu było 25 uczniów. Sześć osób z matury zrezygnowało. 16 nie zaliczyło matematyki. Te trzy, które ją zdały, oblały, traf chciał, inne przedmioty. Dyrektor, sam matematyk, do sprawy podchodzi racjonalnie: – Jeżeli do egzaminu przystępuje 19 osób, to jest chyba większe prawdopodobieństwo, że zda 0 proc. niż w grupie 100-osobowej? Bo jeśli na 100 osób 19 egzaminu nie zaliczy, to wciąż wychodzi, że 80 proc. zdało – rozumuje z niemal żelazną logiką.
W ubiegłym roku na przykład w jego szkole maturę zdały dwie osoby, ale za to na 16 – i już wychodzi, że zdawalność wyniosła 12,5 proc. Po chwili refleksji Janusz Sitowski przyznaje, że osiągnięcia uczniów technikum może i są wyjątkowe. Zauważa, że na owe spektakularne rezultaty sumiennie zapracowała cała szkolna społeczność. Jakość młodzieży, sądzi dyrektor, jest jednak kluczowa.
Predyspozycje i praca
Na nowostawski zespół szkół oprócz technikum składa się zawodówka. Kadra nauczycielska liczy 26 osób. Normą jest, że jedna osoba uczy trzech–czterech przedmiotów. Wicedyrektor Jerzy Kowalski, kierownik szkolenia praktycznego, prowadzi zajęcia z ośmiu przedmiotów zawodowych.