Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Być kobietą, mężczyzną, sobą

Coraz większe uznanie zdobywa pogląd, że płeć to w istocie kontinuum, gdzie każda jednostka ma swoje niepowtarzalne miejsce; słowem – nie dwie płcie na świecie, ale tyle, ilu ludzi.

Wydawać by się mogło  - i ciągle większości z nas się wydaje - że świat jest urządzony wedle prawideł, z których przynajmniej kilka ma charakter oczywisty, stały, fundamentalny. Czyż przekonanie, że człowiek jest albo kobietą, albo mężczyzną, tertium non datur, (a jeśli nawet, to jest owo tertium wynaturzeniem i wymaga natychmiastowej korekty) nie należy do  fundamentu, na którym większość spośród nas buduje wyobrażenie świata i sensu własnego w nim istnienia? Większość wszak próbuje wywiązać się z roli, przypisanej nam – jak uważamy w zależności od światopoglądu – przez Boga, naturę, odwieczny porządek rzeczy. Chce sprostać powołaniu matki albo ojca. Męża czy żony. Chce być kobietą lub mężczyzną z prawdziwego zdarzenia. 

Cóż, ludzkość kilka razy musiała sprostać sytuacji, gdy ktoś stawiał na głowie powszechnie obowiązujące przekonania, choćby na temat funkcjonowania wszechświata czy czasu i przestrzeni. Nie jest tak, iżby właśnie objawił się ostatnio Kopernik bądź Einstein, gotów ogłosić, że przekonanie o dwu postaciach, w jakich objawia się człowiek, to złudzenie i nieprawda. Ale też współczesna kultura zachodnia namawia nas, by akceptować płciowe i seksualne odmienności, przeformatować role w rodzinie, a władzę  – choćby ustawową stymulacją – podzielić po równo między kobiety i mężczyzn.

Nauka, przy intensywnym udziale psychologii, dopowiada: jeśli nawet kobiety od mężczyzn odróżnia budowa i funkcje niektórych narządów ciała, to różnice w dziedzinie intelektu, osobowości, potrzeb, emocji są statystycznie nieistotne, a jeśli istnieją, to za przyczyną wielowiekowego treningu do takiej, a nie innej roli i uciążliwych społecznych stereotypów.

Reklama