Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Kobieta na placu boju

Psycholog Agnieszka Paczkowska o tym, jak stawiać czoła współczesnemu chaosowi ról i wymagań.

Niemal każdy chce dziś żyć w związku partnerskim. Ale taki związek to wyzwanie.  Często wiąże się z nieustanną pokusą rywalizacji o władzę, jest dynamiczny, wymaga ciągłego wysiłku. Po pracy jestem na kolejnym polu, na którym muszę pracować. Myślałam, że człowiek po pracy w domu ma spokój.

Całe szczęście, że tak nie jest. Życie według modelu ze sztywno rozpisanymi rolami może i jest prostsze, ale konsekwencje po dłuższym czasie nie są przyjemne. Jeszcze w pokoleniu naszych rodziców, kiedy taki tradycyjny sposób bycia ze sobą był częstszy, po latach niejednokrotnie okazywało się, że tych związków nie ma. Bo żona nawet nie zauważała, że mąż stał się zupełnie inną osobą. I odwrotnie. To, że w domu był spokój, wynikało też z tego, że  ludzie mniej rozmawiali o sobie, o swoich pasjach, o emocjach. Moim zdaniem dobry związek to taki, w którym ludzie się komunikują. Gdy ciągle coś się dzieje, każdy dzień to nowa umowa, relacja żyje - wiem, w czym jestem. Te negocjacje, energia, budują więź między nami. Widzimy siebie przez cały czas i żyjemy według siebie, a nie według zasad. Przez to, że dawniej ludzie w małżeństwach nie wyrażali swoich potrzeb, 90 proc. rodziców dzisiejszych 30-latków stworzyło rodziny dysfunkcyjne.

Ile?!

90 proc. Nie mówię o patologii, ale na przykład o chłodzie emocjonalnym. Rodzice, którzy nie potrafili o siebie zadbać, byli tak bardzo skupieni na swoich sfrustrowanych potrzebach, pogrążeni w narastającym poczuciu krzywdy i ksobnym myśleniu, że dzieci były dla nich niewidzialne.

Dziś też pojawienie się dziecka to dla 80 proc. par trudny moment.

Kryzys, pozytywny czy negatywny, zawsze jest.

Reklama