Balkon pana Wacława
Oprócz komisji balkonowej nikt nie zatrzymuje się pod balkonem na Służewie przy ul. Wałbrzyskiej w Warszawie. Kiedy po wojnie przydzielono pana Wacława do pracy w zakładzie stolarskim, był tak szanowany, że zdecydowano o zasiedleniu go na parterze. Żeby pierwszy meldował się w pracy. Czekając na windę, mógłby przecież się spóźniać.
Minęły lata. Pan Wacław już przestał mieć znaczenie w innym niż kwiatowy kontekście. Więc z początkiem sierpnia, w szczycie kwitnienia, pod jego balkonem staje komisja w składzie: członek rady nadzorczej Spółdzielni Mieszkaniowej Służew nad Dolinką, członek działu eksploatacji, inspektor ds. zieleni, administrator.
Chodzi o konkurs na najpiękniejszy balkon w dzielnicy. Celem jest docenienie wysiłku mieszkańców w podnoszeniu estetyki otoczenia, a nagrody wręczane są uroczyście. W siedzibie spółdzielni, za stołem zastawionym kawą, herbatą i ciastem siadają docenieni. Wstaje prezes i wyczytuje nazwiska. Pierwsza nagroda – 350 zł plus dyplom, druga – 250 zł, trzecia – 200 zł (niech będzie znów na przyszłoroczne sadzonki). Potem laureaci w luźnych rozmowach wymieniają balkonowe doświadczenia: nasadzić czosnku między róże od mszyc; dosypać skorupek z jajek; parę kropelek Ludwika do pryskania; podlewać wodą z krwią po płukanym mięsie do obiadu. W dowód uznania kwiaty laureatów drukuje osiedlowa gazetka.
W 2010 r. kwiaty pana Wacława zajęły pierwsze miejsce, w 2011 r. dopiero trzecie. Ale kiedy pod balkon przyszła komisja, leżał chory na zapalenie dróg moczowych, gdyby był na chodzie, może by swoje kwiaty popchnął do przodu.