– Ubrałbyś się i trochę ogarnął. I przestań w kółko zmieniać te kanały – mówi Nowakowa do leżącego na tapczanie męża.
– Nie wytrzymam. Muszę obejrzeć jakiś mecz.
– Jest dopiero szósta rano.
– Powinni dawać jakieś powtórki. – Nowak oblizuje spierzchnięte wargi i z trudem przełyka ślinę.
– Powinieneś odstawić te transmisje, bo się wykończysz.
– Może będzie coś na kanałach arabskich – nie daje za wygraną Nowak.
– Mecze się skończyły, zrozum!
Nowak próbuje się zerwać, aby wymierzyć żonie sprawiedliwość, ale wyczerpany szybko opada z powrotem na tapczan. – Nigdy tak nie mów, słyszysz? Muszą być jakieś mecze, mamy 80 kanałów. Gdzieś na świecie muszą grać i ktoś to musi transmitować – dyszy.
– Nikt już nie gra. Wszyscy wyjechali.
– Włosi i Hiszpanie też? – w głosie Nowaka tli się iskierka nadziei.
– Wszyscy.
– Nie kłam! – Nowak wyciera rękawem piżamy pot z czoła. – Włączę TVN24. Może przynajmniej powiedzą, jak wspaniale zorganizowaliśmy Euro.
– Słyszałeś to już sto razy.
– Chcę jeszcze raz, brakuje mi tego. Chcę zobaczyć wspaniałych kibiców z Irlandii, Rosji i Hiszpanii powtarzających, jak kochają Polskę i Polaków. I jakie piękne są Polki. I na jakim poziomie mamy stadiony, a nawet kolej. Rozumiesz? Nawet kolej! To niesamowite, muszę to usłyszeć.
Osuwa się na tapczan z cichym westchnieniem.
– Otworzę ci piwo – proponuje Nowakowa.
– Nie chcę piwa. Moje życie nie ma sensu.