Jeśli chodzi o ekspansję terytorialną, pierwsze miejsce zajmuje Adam. Ma lokale nie tylko w Warszawie i Krakowie, gdzie niedawno kupił hotel Francuski, ale także w Londynie. To znaczy właściwie nie ma. Bo oficjalnie Adam Gessler nie ma absolutnie nic. Nawet własnego mieszkania, które dwa dni przed licytacją komorniczą przepisał na brata Piotra. I chociaż zadłużony jest od lat, tym chyba ostatecznie udało mu się wkurzyć publiczność. Na Facebooku organizowany jest bojkot konsumencki i akcja „Zjedz u Gesslera i nie zapłać”. Pytanie, czy ludziom się nie pomyli, u którego Gesslera mają nie jeść, ewentualnie jeść i nie płacić.
Epoka zamierzchła
Na początku był Zbigniew. Zaraz po wojnie założył w Warszawie cukiernię Bajka, która musiała zniknąć, bo na jej miejscu zaprojektowano plac Konstytucji, i restaurację Staropolska, którą rodzinie odebrano, bo to nie były łatwe czasy dla prywaciarzy. Zbigniew Gessler został członkiem Stronnictwa Demokratycznego, był nawet posłem w latach 1985–89. Ale z powołania czuł się cukiernikiem. Zakładał małe lokaliki, przepisywane na czeladników, by ominąć socjalistyczne przepisy. Podobno nawet w czasach posłowania codziennie podwijał rękawy i osobiście zagniatał ciasto.
Pod koniec życia próbował jeszcze rozkręcić większy interes. W 2002 r. przy ul. Targowej w lokalach komunalnych otworzył aptekę, cukiernię i restaurację. Wkrótce został z nich eksmitowany z powodu notorycznego zadłużenia. Po śmierci ojca Piotr i Adam przejęli spadek wraz z długiem i nawet go spłacili; choć dopiero po latach i niecały.
Według oficjalnych not biograficznych, rodzina Gesslerów wywodzi się z Łodzi, gdzie przed wojną miała firmę produkującą dziecięce wózki i rowery.