Pożyczaj, wymieniaj, kupuj używane. Zamiast wyrzucać, napraw albo oddaj. Nie pozwól, by przedmiot wypadł z obiegu, niech jego potencjał zostanie maksymalnie wykorzystany. Zrób coś własnymi rękami. Jeśli kupujesz, rób to w sposób świadomy. Zastanów się, czy na pewno tego potrzebujesz. Nie płać za metkę. Nie kupuj w supermarketach, gdzie obowiązuje system bonusów, gratisów, promocji i wielkich opakowań, a potem połowa zakupów ląduje na śmietniku.
Za tym kodeksem stoi idea sprzeciwu wobec rabunkowej eksploatacji środowiska i polityki wielkich koncernów, nastawionych tylko na zysk. Sposób używania rzeczy staje się świadectwem umiejętności kulturowych i społecznych. Na Zachodzie idea collaborative consumption, czyli świadomego, uwrażliwionego na relacje międzyludzkie i ekologię konsumowania, jest coraz bardziej popularna. W Polsce na razie kiełkuje, głównie w środowiskach alternatywnych i artystycznych.
Homar ze śmietnika
Gabi się dziwi. Jak to jest, że na warszawskim Żoliborzu, w środku miasta, rosną jabłonie, a kiedy owocują, jabłek nikt nie zbiera? Ludzie idą je kupić w pobliskim sklepie. On sam stosuje zasadę, aby kupować tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie konieczne; i też raczej używane albo chociaż przecenione. Ludzie mają mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, których chcą się pozbyć. Ładowarki do telefonu nie kupił chyba nigdy, ciuchów od bardzo dawna, rower sam sobie złożył.
Od paru lat mieszka na squacie. Po głośnej likwidacji warszawskiej Elby zbudowali nowy, na obrzeżach miasta, ale lepiej nie mówić dokładnie gdzie. Zasady recyklingu i DIY (Do It Yourself, czyli zrób to sam) wycisnęli do ostateczności: kuchnia zbudowana jest z gruzu rozbiórkowego, ubikacja ze szklanych butelek, łączonych cementem, kurnik z drewna, słomy i wikliny łączonych gliną, stodoła ze starych drzwi likwidowanego w pobliżu bloku.