Ranek Mariusza.
Spanie kończy się ok. 7. Mariusz jeszcze chwilę leży, słucha, czy wstali matka i ojciec, emeryci. Mieszka z nimi i z bratem – rencistą, na wsi, 50 km od Olsztyna. Ma 24 lata. Cztery lata temu skończył zawodówkę o profilu kucharz małej gastronomii. Nigdy nigdzie nie pracował.
Ranek Andrzeja.
Pobudka jest o 7.30. Matyldę trzeba zawieźć do przedszkola. Zawozi żona, ma przedszkole po drodze do pracy. Po ich wyjściu Andrzej, 28-letni magister socjologii z Konstancina, włącza telewizor i robi sobie śniadanie. I tak od dwóch lat, od kiedy splajtował jego sklep z częściami samochodowymi.
Ranek Marzeny.
Wstaje o 9. Pije kawę i idzie. Na przykład do chłopaka do pracy. Chwilę rozmawiają, czasem Marzena wejdzie do Internetu w jego komputerze, sprawdzi ogłoszenia o pracy. Potem wraca do siebie, czyli do pokoju, który wynajmuje. Ma lat 27, mieszka w Płocku. Z wykształcenia sprzedawca, dodatkowo po kursie barmańskim i kelnerskim; doświadczenie zawodowe na stanowisku sprzątaczki. Od ponad pół roku bez pracy.
Ranek Klaudii.
Czasem można pospać nawet do 13. Matka kiedyś gderała, że kto to widział tyle czasu leżeć w łóżku, ale teraz sama nie ma pracy i jakoś przycichła. Klaudia ma 20 lat. Jest z Sieradza. Rok temu zaczęła studia na pedagogice. Po pierwszym semestrze przerwała, bo nuda, a do tego dokuczali jej wykładowcy z powodu licznych kolczyków (uszy, nos, warga).
Według opublikowanego pod koniec października raportu Eurofound, grupa młodych, którzy nie pracują, nie uczą się i nie szkolą, rośnie w Polsce od trzech lat. W 2011 r. tworzyło ją 11,5 proc. osób między 15 a 24 rokiem życia i 21,5 proc. tych w wieku 25–29 lat. Wszystkich przed trzydziestką w takiej sytuacji jest w Polsce 1,36 mln. W całej pogrążonej w kryzysie Unii Europejskiej – 12 mln.
Unijni statystycy przejęli kategorię NEETs od Brytyjczyków, którzy pod koniec lat 80. jako pierwsi zwrócili uwagę na młodych poza systemem. Dominik Owczarek, analityk Instytutu Spraw Publicznych, uważa, że choć brzmienie skrótu Polakom może się wydawać nieprzypadkowo podobne do naszego słowa „nic”, należy go raczej kojarzyć z angielskim need, czyli myśleć o nich jako o ludziach w potrzebie, people in need. Choć nie jest tak, że sytuacja każdego NEET już na pierwszy rzut oka musi być bardzo zła. – Większość z nich to bezrobotni – zarejestrowani bądź nie, którzy nie podejmują żadnych szkoleń – wyjaśnia Dominik Owczarek. – Są tu również osoby, które nie pracują, bo opiekują się innymi, jak młode matki bez etatów, niepełnosprawni lub chorzy, ale także ci, którzy nie pracują, bo na przykład wolą podróżować po świecie.
Europejscy specjaliści od polityki społecznej i rynku pracy odhaczają jako NEET każdego, kto ma za sobą co najmniej pół roku bez legalnych zarobków i jakiejkolwiek nauki. Mimo że tacy ludzie mogą się między sobą bardzo różnić, wszyscy stanowią obciążenie dla publicznych finansów. Badacze Eurofoundu w skomplikowanych analizach zestawiają roczne kwoty, wydawane z państwowych budżetów na utrzymanie zawieszonych w życiowej próżni ze wsparciem dla pracujących i uczących się młodych ludzi, a także kwoty, które jedni i drudzy faktycznie zarabiają. Z analiz wynika, że gdyby udało się popchnąć do aktywności choć co piątego spośród bezczynnych, polski budżet byłby do przodu o 1,5 mld zł.
Popołudnie Mariusza.
Obiad wypada ok. 13. Mariusz trochę pomaga mamie. Obiera ziemniaki, kroi mięso – tyle jest z jego szkoły kucharskiej. Zaraz po egzaminie zawodowym chodził po zakładach gastronomicznych ze swoim króciutkim CV. Odmawiali z powodu braku doświadczenia albo chcieli zatrudniać na czarno. O dalszej nauce, w technikum, nie myślał. Na szkolenia w jego urzędzie pracy ciągle nie ma funduszy. Nadal, mniej więcej raz na miesiąc, jeździ z CV do Olsztyna – PKS z sąsiedniej wsi kursuje raz na dzień. Ciągle pytają o doświadczenie.
Popołudnie Andrzeja.
Po jedzeniu wkłada naczynia do zmywarki i rozgląda się, co by tu robić dalej. Andrzej formalnie jest na urlopie wychowawczym. Matylda to była wpadka w czasie studiów. I jemu, i żonie udało się je skończyć, ale z pracą szło już gorzej. Wtedy wprowadzili się do rodziców Andrzeja, do Konstancina. Ten sklep z częściami samochodowymi, który splajtował, też zasponsorowali rodzice. Żona Andrzeja znalazła pracę w ośrodku badawczym. Jemu jakoś się nic nie trafia, a przecież magister do pośredniaka nie pójdzie.
Popołudnie Marzeny.
Przy obiedzie Marzena przegląda ogłoszenia w darmowej gazecie. Do handlówki Marzenę wysłali z domu dziecka, do którego trafiła z dwiema siostrami, gdy umarła mama. Po jej śmierci tata też ulotnił się z ich życia. Kurs kelnerski i barmański zorganizował urząd pracy, ale w żadnej restauracji nie znalazła zatrudnienia. Zdążyła wyjść za mąż i się rozwieść. W końcu, też przez urząd, najęła się do firmy sprzątającej. Po kilku miesiącach musiała ustąpić miejsca koleżance szefowej.
Popołudnie Klaudii.
W domu zawsze jest coś do zrobienia. Rozwiesić pranie. Uporządkować przepisy kulinarne. Klaudia też chwilę pracowała jako sprzątaczka, przed studiami. Studia były bezpłatne, dzienne, ale i tak dojazdy i podręczniki wychodziły drogo. Również dlatego rzuciła. Po tym, jak matkę zwolnili, Klaudia dała ogłoszenie, że jest dobrze zorganizowana i dyspozycyjna. Nikt nie oddzwonił.
Niektórzy młodzi ludzie są bardziej niż inni narażeni na zepchnięcie w stan zawieszenia. Ogólne prawidłowości są takie: • jeśli ktoś jest słabo wykształcony, ryzyko wzrasta trzy razy w porównaniu z osobami z wykształceniem wyższym. • Mieszkańcy terenów źle skomunikowanych z innymi miejscowościami, a także małych miast, półtora raza częściej zostają NEETs niż ci, którzy mieszkają w średnich i dużych miastach. • Imigranci o 70 proc. częściej osuwają się w nicnierobienie niż ci, którzy mieszkają w swoim kraju pochodzenia. • Osoby niepełnosprawne lub z problemami zdrowotnymi – o 40 proc. częściej niż zdrowe. • Dzieci rodziców dotkniętych bezrobociem – o 17 proc. częściej niż dzieci, których rodzice go nie doświadczyli. Co ciekawe, • prawdopodobieństwo przedłużającej się bezczynności jest większe o 30 proc. wśród osób, których ojcowie i matki się rozwiedli.
Gdy zejść na poziom poszczególnych krajów, pojawiają się odstępstwa od generalnych zasad. Polscy zawieszeni najbardziej przypominają tych z Czech, Słowacji, ale także Grecji i Włoch. Po pierwsze, znacznie więcej jest wśród nich kobiet niż w innych krajach UE. Po drugie, większość z nich to osoby, które nie mają doświadczenia zawodowego lub mają bardzo niewielkie, ale nieudane i demotywujące. Ponadto, choć i na naszym rynku NEETs to najczęściej ludzie słabo wykształceni, relatywnie dużo jest tych po studiach.
Jak zwraca uwagę Maciej Pańków, autor raportu Instytutu Spraw Publicznych „Młodzi na rynku pracy”, z monitoringu losów absolwentów Uniwersytetu Jagiellońskiego wynika, że nie pracuje ani nie uczy się aż 13 proc. spośród nich. W analizie Eurofoundu można przeczytać konkluzję, że w polskim przypadku egzystencja bez pracy i bez nauki rzadko wynika z przerwania kształcenia czy świadomego wyboru alternatywnego stylu życia. Najczęściej z niemożności pokonania bariery już na starcie: znalezienia pierwszej pracy po zakończeniu nauki.
Prof. Augustyn Bańka, psycholog pracy, tak tłumaczy ten mechanizm: – Przez ostatnie sto lat ludzie przywykli, że ich losem kierują automatyzmy. Ktoś kończył naukę i od razu szedł do fabryki albo zostawał nauczycielem, tak jak ojciec. Dziś ludzie są coraz mniej potrzebni do pracy. Reguła dziedziczenia zawodów działa w minimalnym stopniu – prawnik może przejąć kancelarię po rodzicach, ale i to niedługo będzie trwało. Odtwarza się tylko bieda.
Wieczór Mariusza.
Czasem przyjdą koledzy. Postoją pod domem, pogadają, czasem Mariusz idzie z nimi pod sklep. Kupuje piwo. To zwłaszcza po urodzinach albo świętach, bo wtedy dostaje od babci pieniądze, zwykle 50 zł. Czasem Mariusz idzie pobiegać. Lubi sport. Dziewczyny obecnie nie ma. Miał, ale wyjechała do Olsztyna, dostała pracę w ochronie.
Wieczór Andrzeja.
Matyldę z przedszkola odbiera żona, w drodze z pracy. Andrzej gra w gry na komputerze. Kupuje za kieszonkowe od żony.
Wieczór Marzeny.
Prawie co dzień jeździ do Gostynina. – Żeby się nie dołować – mówi. W Gostyninie mieszkają jej dwie siostry. Mają dzieci, można się trochę rozerwać. Niby mogłaby z nimi mieszkać, żeby nie płacić 400 zł za pokój, ale i tak musiałaby coś dokładać na życie. Więc już lepiej nie siedzieć komuś na karku. Finansowo Marzenie pomaga chłopak. Chciałby się żenić, ale ona po rozwodzie nie może się przełamać.
Wieczór Klaudii.
Prawie cały czas włączony jest telewizor. Klaudia lubi filmy, na przykład „Leona Zawodowca”. Ale potrafi oglądać wszystko, co puszczają, nawet do czwartej rano. Trzy miesiące temu zarejestrowała się w urzędzie pracy, nie ma prawa do zasiłku, zasiłek dostaje mama. Zakupy robią razem – jedzenie, kosmetyki z dyskontu, czasem kolorowa gazeta. Zdaniem Klaudii bez własnych pieniędzy można żyć.
Socjologowie i ekonomiści zgadzają się, że wczesne doświadczenia na rynku pracy przez wiele dalszych lat wpływają na to, jak człowiek sobie na tym rynku radzi i ile zarabia. To, czy ktoś może popaść w bezrobocie, najłatwiej ocenić sprawdzając, czy już kiedyś był bezrobotny. Brytyjskie badania dowodzą, że ludzie, którzy byli bezrobotni w młodości, w wieku 42 lat zarabiają 12–15 proc. mniej niż ci, którzy bezrobotni nie byli. Oznacza to oczywiście niższą emeryturę. Takie wypadnięcie z obiegu nie jest więc przejściową trudną sytuacją.
Niesie także poważne konsekwencje psychologiczne. Problemy z rozruchem w życiu zawodowym mogą wpływać na rozwój tożsamości młodego człowieka. „Choć przerwa między nauką a pracą (np. wykorzystana na wyjazd zagraniczny, jak robią niektórzy zwłaszcza w krajach Zachodu – przyp. red.) często ma dobre efekty, nadmierne wydłużenie fazy młodości skutkuje poczuciem marginalizacji i zależności od innych, a także utrudnia ustalenie kierunku rozwoju i prowadzi do zagubienia w obliczu stojących przed człowiekiem wyborów” – czytamy w raporcie Eurofound. Większość osób bezrobotnych stale przeżywa nasilony stres. 60 proc. ma poczucie bezcelowości i własnej bezużyteczności oraz społecznej izolacji. 15 proc. ma zaburzenia pracy serca. NEETs mają także większą niż pozostali skłonność do tzw. zachowań ryzykownych – łamania prawa, nadużywania alkoholu i narkotyków, co, jak wiadomo, jeszcze bardziej zmniejsza szanse na zdobycie i utrzymanie stabilnej, dobrze płatnej pracy.
Komisja Europejska wprowadziła NEETs jako oficjalny wskaźnik, pozwalający śledzić warunki na rynku pracy i sytuację społeczną w krajach UE. – W polskich warunkach największe znaczenie mają działania związane z rynkiem pracy – rozwój akademickich biur karier czy ochotniczych hufców pracy, a także takie klasyczne środki umożliwiające rozwój, jak szkolenia dla bezrobotnych – ocenia Dominik Owczarek.
Maciej Pańków w analizie „Młodzi na rynku pracy” zauważa, że prowadzone za publiczne pieniądze urzędy pracy obsługują tylko wycinek rynku – stanowiska najniższe, najmniej atrakcyjne, niewymagające wysokich kwalifikacji. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej ostatnio przygotowało nowy program dla bezrobotnych poniżej 30 roku życia. Zakłada on wsparcie przez indywidualnego opiekuna od pierwszych dni po rejestracji, a także wykorzystanie różnego rodzaju bonów – na staże, kształcenie podyplomowe, na wynajęcie mieszkania, a nawet na premie dla pracodawcy za zatrudnienie absolwenta szkoły wyższej. Na razie, od kilku tygodni, trwa etap pilotażowy programu.
To życiowe zawieszenie coraz liczebniejszej grupy młodych ludzi ma też konsekwencje polityczne. Zaufanie do państwa, instytucji czy do parlamentu krajowego jest wśród nich dużo mniejsze niż wśród pracujących lub uczących się. Podczas gdy trzy czwarte aktywnych chce brać udział w wyborach, wśród NEETs deklaruje to tylko 65 proc. (dane dotyczą całej UE). Gdy polityka ciekawi 40 proc. aktywnych, wśród NEETs – tylko co trzeciego. Obojętność dodatkowo osłabia ich wpływ na rzeczywistość.
Politycy nie mają szczególnych powodów, by zabiegać o ich poparcie – zwłaszcza gdy chodzi o pokolenie niżu demograficznego, czyli o grupę i tak niezbyt liczną. A rzadkie próby reakcji polityków na ich sytuację opierają się na upartej wierze, że rynek tylko czasowo jest rozregulowany, że za dwa–trzy lata znów zassie młodych.
– Taka wiara nie ma racjonalnych podstaw. Dlatego należy przede wszystkim zmieniać postawy młodych ludzi wobec pracy – uświadamiać, że nigdy nie będzie już ona stałym, pewnym dobrem – przekonuje prof. Augustyn Bańka, psycholog. – Zamiast przywiązywać się do celów – będę socjologiem, ekspedientką, nauczycielem – lepiej czerpać satysfakcję ze stawania się.
Uczyć się czegokolwiek lub pracować choćby za darmo, na czarno, dorywczo. Przez cały czas obserwować, co z tego wynika, ale skupiać się na działaniu – korzystać z wszystkich możliwości, które nie pozwalają osunąć się w bezczynność. Kiedy nie ma takiego uczciwego i klarownego przekazu, chętniej słucha się tych, którzy oferują proste wyjaśnienia i recepty – populistów i ekstremistów.
Marzena.
Nigdy w życiu nie była w lokalu wyborczym. Gdy zaczynają się wiadomości, natychmiast przełącza program w telewizorze. Nie wierzy, by jakikolwiek polityk spełnił obietnice, które składa.
Andrzej.
Na wybory chodzi regularnie, wyrażenie własnego zdania uważa za obywatelski obowiązek. Od kilku lat oddaje głos nieważny.
Klaudia.
Od kiedy ma prawo głosu, wybiera PSL. Nie wie nic o tej partii ani o jej programie. Głosuje tak jak mama. Mama ma w PSL kolegę.
Mariusz.
Kiedyś był na wyborach, ale nie pamięta, na kogo głosował. Teraz nie chodzi, nie wie nawet, kiedy były ostatnie wybory. O polityce nie myśli nic.