Pomysł był taki, aby nie generować kosztów. Papier musiał być nowy, natomiast wszelkie dodatki powinny pochodzić z odzysku. Poszewki wykonano ze starej pociętej paralotni, którą architekt wygrzebał w skupie złomu za zgrzewkę piwa. Szafa wykonana jest ze szmat z lumpeksu. Materac do łóżka wyciągnięto ze starej wersalki znalezionej na śmietniku.
– W lumpeksach można wyszperać pierwszoligowe rzeczy, w dodatku bardzo tanio. Do produkcji komercyjnej prawdopodobnie musiałbym użyć materiałów nowych, chociaż sama idea przetworzenia z odzysku gruntownie wpisuje się w założenia bezdomności – wyjaśnia Jerzy Łątka, 29-letni doktorant Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej, spiritus movens projektu papierowych mebli do papierowego domu.
Do współpracy Łątka zaprosił nie architektów, lecz mieszkańców wrocławskiego schroniska dla bezdomnych Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta. Wizytówką architekta jest tymczasowy „dom treningowy”, wpisujący się w pomoc bezdomnym, a kolejne efekty jego poszukiwań to papierowe domy, kartonowe meble i „kieszeń na człowieka”.
Karton deluxe
Tymczasowy dom z papieru to architektoniczny pasożyt. Niektórzy mówią, że jest ekskluzywnym kartonem i w polskich warunkach mógłby przetrwać nawet kilkanaście miesięcy. Dom może stanąć na dachu lub przy ścianie istniejącego budynku i korzystać z zastanego ogrzewania, mediów i prądu. W zamyśle ma być 25-metrowym budynkiem gospodarczym, który stanie (bez pozwolenia na budowę) na terenie Schroniska im. Brata Alberta we Wrocławiu. Będzie klasycznym układem z kuchnią, sypialnią i łazienką.
Dariusz Dobrowolski, kierownik schroniska, o podobnym rozwiązaniu jeszcze nie słyszał. Owszem, przed 10 laty podobną próbę podjęto w schronisku dla bezdomnych w Gdańsku, gdzie funkcjonował baraczek mieszkaniowy: panowie mieli swój pokój i aneks kuchenny, ponadto prowadzili gospodarstwo i płacili za media.