Społeczeństwo

Cisza nad łóżeczkiem

Czy można nie kochać własnego dziecka?

Bycie z dzieckiem bywa dla psychiki zagrożeniem także dlatego, że wyzwala więcej silniejszych doznań niż jakikolwiek inny związek. Bycie z dzieckiem bywa dla psychiki zagrożeniem także dlatego, że wyzwala więcej silniejszych doznań niż jakikolwiek inny związek. Mirosław Gryń / Polityka
Nie kocham mojego dziecka, jest mi obojętne – takie wyznanie to jedno z najsilniejszych tabu.

To miało przyjść. Koleżanki zapewniały, że tak się z czasem stanie. Partner – jeszcze gdy była w ciąży – mówił, że matka zaczyna kochać dziecko, jak tylko je zobaczy. Potem, że gdy ono zaczyna się uśmiechać. Potem przestał o tym z nią rozmawiać. Po czterech latach od urodzenia córki ona wciąż żałuje, że jej dziecko jest. Karmi je, prowadzi do przedszkola, wychowuje, ale chciałaby, żeby córka zniknęła. Nie chce sobie z tym radzić. Ani słuchać, że będzie dobrze. Poszła kiedyś do specjalisty. Ten żadnych odstępstw od normy nie znalazł.

Brak miłości do dziecka wymyka się psychiatrycznym klasyfikacjom. O ile dobrze ma się powszechne przekonanie, że ta właśnie jest najbardziej oczywistą i najsilniejszą z ludzkich miłości, o tyle naukowcy toczą spory, czy to, co miałoby ją napędzać – instynkt macierzyński – na pewno istnieje. Sygnały nieumiejętności kochania pulsują w medialnych wypowiedziach i upublicznionych kilka tygodni temu zapiskach Katarzyny W. (jeśli wierzyć w ich autentyczność), której proces o zabójstwo córki właśnie rusza. Bardziej otwarte wyznania czyta się na kobiecych forach: „nienawidzę swojego dziecka”, „nie kocham mojego dziecka, jest mi obojętne”. Wyłącznie anonimowo. Potem jest o strachu przed samą sobą, zagubieniu, samotności, rezygnacji.

A jeszcze niżej, w odpowiedzi – litanie wyzwisk…

Cały artykuł Joanny Cieśli w najnowszym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, w wydaniu na iPadzie i w Polityce Cyfrowej.

Reklama

Czytaj także

null
Świat

Izrael kontra Iran. Wielka bitwa podrasowanych samolotów i rakiet. Który arsenał będzie lepszy?

Na Bliskim Wschodzie trwa pojedynek dwóch metod prowadzenia wojny na odległość: kampanii precyzyjnych ataków powietrznych i salw rakietowych pocisków balistycznych. Izrael ma dużo samolotów, ale Iran jeszcze więcej rakiet. Czyj arsenał zwycięży?

Marek Świerczyński, Polityka Insight
15.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną