1. Polecony
Poniedziałek rano. Urszula Wąsacz pisze zażalenie. Żeby Sąd Rejonowy w Tomaszowie Lubelskim odroczył jeszcze ten powrót. Rozpoznał jej sprawę ponownie. Bo nie molestowała ani nie gwałciła syna swojego brata Andrzeja, wówczas lat 6. Nie przywiązywała go łańcuchem do żywej kozy ani się na nim nie kładła i nie dźgała widelcem, jak napisali w wyroku.
Poza tym ona już była w areszcie i wie, jak tam wygląda leczenie. Z jej stanem zdrowia ten powrót może doprowadzić do kalectwa, a nawet do śmierci. Nadciśnienie tętnicze, niedokrwienie serca, zespół depresyjny reaktywny. Urszula boi się sama o siebie. Myśli, aby zakończyć to życie. Ponadto opiekuje się 79-letnią mamą niepełnosprawną, niedowidzącą, z zanikami pamięci, jaskrą 85 proc., w stanie ciężkim. Brak opieki może spowodować jej zejście śmiertelne.
Mama do więzienia już nie wróci. Ze względu na podeszły wiek i stan zdrowia została warunkowo zwolniona. Urszuli do warunkowego zwolnienia trochę brakuje.
Poza tym, tego Urszula już nie pisze, co z mężem Józefem. Cały czas był przy niej, a ona przy nim, razem wszędzie, jak teraz sam sobie poradzi? I wnusi Wanesce jak powiedzieć, że babci nie będzie. Rano przed szkołą – do pierwszej klasy chodzi – przybiega do jej fotela w piżamce. Urszula uśmiecha się wtedy po nocy nieprzespanej. Włącza telewizor i chodzi, żeby zagłuszyć to wszystko.
Wiele ma sobie Urszula dla zarzucenia. Żeby wróciły te dawniejsze czasy, toby nie pomagała bratu. Nie jeździła do matki.
2. Zdjęcie
Na czarno-białym zdjęciu z 1980 r. za trumną ojca Urszuli idą: w pierwszym rzędzie mama Jadwiga, Urszula z mężem Józefem i starszym synem Arturem. W drugim rzędzie: brat Urszuli Andrzej z żoną Heleną w czarnej chustce na głowie. Świeże małżeństwo, rok po ślubie.