Do niedawna niekwestionowanym przywódcą był Lech Wałęsa, jednak dwa tygodnie temu jego przywództwo osłabło i zaczęło mu się wymykać z rąk. Legendarna uczestniczka tamtych wydarzeń Henryka Krzywonos w jednym z tygodników na nowego przywódcę strajku wysunęła kandydaturę marszałka Senatu Bogdana Borusewicza. Inna legenda Sierpnia Andrzej Kołodziej potwierdził, że „mózgiem był Borsuk”, który strajk wymyślił, a następnie wysunął Wałęsę na przywódcę.
Wałęsa zapewnia, że przywództwa strajku nie odda i będzie na jego czele nadal stał. Ale i tak sytuacja w kierownictwie strajku bardzo się skomplikowała, bo jeśli nawet Wałęsa jest wciąż jego przywódcą, to mózgiem jest teraz Borusewicz. Fakt, że mózg należy do jednej osoby, a przywództwo strajku do innej, jest oczywiście układem niedoskonałym i mało komfortowym, dlatego trudno się dziwić wynikającym z tego faktu problemom komunikacyjnym między mózgiem a osobą przywódcy.
Niektórzy zarzucają Krzywonos i Kołodziejowi awanturnictwo – w końcu strajk się udał, jego historyczne skutki są znane, a wymiana przywódcy, który już się sprawdził, może je tylko podważyć. Zresztą, jeśli Krzywonos z Kołodziejem koniecznie musieli zmienić Wałęsę, łatwiej byłoby im to zrobić w sierpniu 1980 r., gdy Wałęsa nie był szerzej znany, a nie dziś, gdy jest światową legendą, laureatem Nobla, w dodatku byłym prezydentem RP.
Panuje opinia, że gdyby Wałęsa wiedział, że to nie on jest przywódcą i mózgiem strajku, nigdy nie zgodziłby się stać na jego czele. On sam przyznaje wprawdzie, że Borusewicz był pomysłodawcą strajku i autorem pierwszych postulatów, ale generalnie „jego zachowanie i pomysły nie były korzystne dla strajkujących”. Na szczęście, mimo pomysłów Borusewicza, strajkującym w sierpniu 1980 r. udało się zwyciężyć. Może dlatego, że podczas strajku wszyscy jeszcze dobrze wiedzieli, kto jest przywódcą i mózgiem, a nawet jeśli już nie wiedzieli, to w każdym razie fakt ten udało im się utrzymać w tajemnicy.
Lech Wałęsa wątpi, czy uczestnicy strajku w Stoczni im. Lenina zdołają ustalić, kto był jego mózgiem i przywódcą, dlatego zaapelował, by zrobili to za nich historycy i dziennikarze. Miejmy nadzieję, że im się uda, bo jeśli nie, to niewykluczone, że prawomocną decyzję w tej sprawie będzie musiał podjąć sąd.