„Szanowne Koleżanki, Szanowni Koledzy, zwracam się dzisiaj do Was jako tych, od których zależy zdrowie i życie pacjentów” – pisze na wstępie minister, dając do zrozumienia, że od niego nic już dziś w sprawie zdrowia i życia pacjentów nie zależy. W dalszych słowach nadawca chwali wiedzę i fachowe umiejętności lekarzy, ale przypomina, że to za mało, by dobrze wypełniali oni swoją misję, dlatego gorąco apeluje o empatię i przyzwoitość.
Kulturalny ton listu oznacza nową jakość w relacjach władzy ze środowiskiem lekarzy. Wcześniej zdarzało się, że do lekarzy zwracano się niekulturalnie, grożono wzięciem ich w kamasze i terroryzowano hasłem: „Pokaż lekarzu, co masz w garażu”. Miejmy nadzieję, że zmiana aroganckiego tonu grożącego na ciepły ton proszalny sprawi, że lekarze dadzą się przekonać do przyzwoitości i empatii. Wierzymy, że postulowane przez ministra przyzwoitość i empatia na stałe zagoszczą w placówkach służby zdrowia. I że będzie to nie tylko empatia i przyzwoitość jednych lekarzy wobec drugich lekarzy, ale także empatia i przyzwoitość lekarzy wobec pacjentów, a z czasem może nawet empatia i przyzwoitość lekarzy i pacjentów wobec ministra Arłukowicza.
Gdyby listowne apele w nabrzmiałych sprawach przyjęły się szerzej, jest szansa, że władzy udałoby się rozwiązać nabrzmiałe problemy, na które dziś nie ma żadnego wpływu. W celu naprawy finansów państwa minister Rostowski mógłby zaapelować do dziury budżetowej, żeby zmalała, a prezydent stolicy – do II linii metra, żeby się przestała opóźniać i oddała do użytku. Minister Szumilas mogłaby zwrócić się listownie do podległych jej sześciolatków, żeby okazały jej trochę empatii i poszły do szkoły.