Przemoc jak narkotyk
Dlaczego niektórzy rodzice potrafią skrzywdzić własne dziecko?
Joanna Drosio-Czaplińska: – Po lekturze reportażu Mariusza Szczygła o kobiecie, która zakatowała 6-letniego pasierba, a dziś pracuje w MEN i jest nauczycielką, minister edukacji Krystyna Szumilas zapowiedziała natychmiastowe zmiany w przepisach. Po odsiedzeniu 10 lat z 15-letniego wyroku i jego zatarciu zabójczyni wróciła do pracy z dziećmi – bo takie jest dziś prawo. Mogła być niebezpieczna dla dzieci?
Jolanta Zmarzlik: – Pamiętam tę sprawę jeszcze z lat 80., bo mówiła o niej cała Polska. Ewa T. (zachowujemy imię użyte w reportażu – red.) przez trzy lata wychowywała pasierba. Maltretowała go systematycznie i metodycznie. Chłopiec był bity, kopany, zrzucany ze schodów, przytapiano mu twarz w talerzu z zupą – to miał być system kar. Dziecko nie przeżyło maltretowania. To właśnie pod wpływem tamtej historii po raz pierwszy dotarło do ludzi w Polsce, że dramaty mogą dziać się w tak zwanych dobrych domach, a Maria Łopatkowa powołała Komitet Ochrony Praw Dziecka. Pierwszą w naszym kraju instytucję broniącą praw dzieci i uświadamiającą ludziom, że dzieciom przysługują takie same prawa człowieka jak dorosłym.
A czy ta kobieta po latach wciąż mogła być niebezpieczna? A kto takie rzeczy robi dziecku? No przecież nie ktoś, kto jest empatyczny, odczuwa cierpienie ofiary, nie czerpie satysfakcji z bezbronności i całkowitej zależności od siebie drugiego człowieka. Czy przepracowała tę tragedię, tego nie wiem. Wiem jednak, że wciąż brakuje nam podstawowej wiedzy o mechanizmach przemocy domowej i bicia.
Jakie to mechanizmy?
Poczynając od bazowego – klaps, szarpnięcie, potrząśnięcie początkowo przynoszą efekt.