W ostatnich miesiącach pojawia się wiele bulwersujących doniesień o zbrodniach na dzieciach i przestępstwach wobec nich, popełnianych przez rodziców i opiekunów. Daniel z Londynu, Szymon z Będzina, bliźniacy z Łomży trzymani przez matkę i ojca za szafą, rodzeństwo z Pucka zabite w rodzinie zastępczej. Nieliczni pamiętają, że w podobnych sytuacjach ofiarami są nie tylko dzieci, które są bite, ranione czy głodzone, ale też ich bracia i siostry – starsze, młodsze - nawet jeśli nie ponoszą uszczerbku na fizycznym zdrowiu. Co się z nimi dzieje? Z czym muszą się mierzyć i jaki ślad pozostawia w nich tak przerażające doświadczenie? Z historii Szymona z Będzina i Daniela z Londynu jednoznacznie wynika, że ich rodzeństwo było świadkami maltretowania, śmierci braci. Chłopcu z Anglii siostra nawet próbowała pomóc. Na ile mogła? Nie mogła. Cud, że w ogóle podjęła taką próbę. Przecież mogło ją spotkać to samo co brata – przemoc, na przykład jako kara za nieposłuszeństwo.
W dziecku rozgrywa się konflikt wewnętrzny: wybór między własnym bezpieczeństwem (życiem) a ratowaniem życia katowanego rodzeństwa. Może poradzić sobie z tym wypierając sytuację, zamrażając emocje (bierność lub wzięcie strony sprawcy-rodzica) lub próbując pomagać ofierze.
Każdy sposób radzenia sobie niesie jednak trudne konsekwencje w przyszłości: nerwice, zaburzenia osobowości, lęk, koszmary, niemożność zbudowania bliskiej relacji. Nawet gdy dramat się skończy, ten konflikt wciąż żyje: czy mogłem zrobić coś więcej, czy moja pomoc mogła być skuteczna? Poczucie winy, z którym trudno sobie poradzić.
Nie ma miejsca dla nich na przeżywanie koszmaru śmierci rodzeństwa, przejście żałoby. Muszą poradzić sobie z bieżącą sytuacją: strata rodziców (wyrok wieloletniego pozbawienia wolności), nowa rodzina lub dom dziecka.