Zrozumie tylko ten, kto nie może począć. Niepłodność to nie tylko medyczny problem, ale, jeszcze bardziej, coś jak ciągły głód dziecka. Boryka się z tym nawet półtora miliona par w Polsce.
Kinga i Moro również. Chociaż próbowali wszystkiego, łącznie z tym, co niemożliwe. Białystok, gdzie mieszkają, to kolebka polskiego in vitro, zajmuje się tym kilka klinik. Średni koszt procedury – 12 tys. zł. Moro, tylko po gimnazjum, ale zaradny, tu kupił taniej, tam sprzedał drożej – było na in vitro. Pierwsze podejście – nieudane. Podobnie jak drugie i trzecie.
Wśród starających się niemal nie ma par bez depresji, poczucia bezsilności, takich, co znalazły się na skraju rezygnacji, ale Kinga i Moro to Cyganie. U nich to była desperacja. To nie miał być handel, ale uczciwa wymiana – oni mieli Audi, a inna cygańska para – spodziewała się dziecka. I wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie podejrzenia personelu szpitala – jakaś uparcie odwiedzająca ciężarną para wydawała się bardziej podekscytowana porodem niż przyszła matka.
Potem Kinga i Moro, oskarżeni przed sądem o handel dziećmi, płakali, że nie wiedzieli o instytucji adopcji, bo nie znają zbyt dobrze polskiego prawa. Że przecież najważniejsze było dziecko. W marcu 2013 r. sąd w Białymstoku uznał czyn za naganny, ale zrozumiał głód dziecka. Wyrok – 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. To była głośna sprawa (POLITYKA 24). Teraz właśnie zakwalifikowali się do programu rządowego.
Niemożność
Polski rząd też jakby wreszcie zrozumiał, co to jest głód dziecka.