Okazało się, że do ujawnienia kontrowersyjnych stref doszło w Centrum Nauki Kopernik za pomocą specjalnego eksponatu złożonego z uproszczonych sylwetek męskiej i kobiecej zaopatrzonych w guziki. Aferę odkrył niejaki redaktor Husarz z portalu Solidarni2010.pl i dobrze, że natychmiast wszczął alarm. „Sfera seksualności potraktowana jest jako zjawisko i czynności fizyczne, które mają pomóc osiągnąć fizyczną przyjemność” – oburzał się, dając sygnał, że dążenie do osiągania fizycznej przyjemności za pomocą różnych zjawisk i czynności jest mu głęboko obce.
Ja osobiście redaktorowi Husarzowi się nie dziwię i go rozumiem. Do czego może prowadzić pochopna i niczym nieuzasadniona znajomość stref erogennych – doskonale wiemy z wystąpień niektórych biskupów. Domyślamy się również, że wykonywanie różnych zjawisk i czynności fizycznych w tych strefach, a także konieczność odczuwania z tego powodu seksualnej przyjemności, może być męczące i odciągnąć nas od spraw naprawdę ważnych.
Dlatego dobrze, że politycy PiS tezy Husarza poparli i od stref erogennych człowieka się odcięli. Poseł Błaszczak przyznał, że chociaż ze zjawiskiem istnienia stref mamy w kraju do czynienia od dawna, to pod rządami Tuska zjawisko to uległo skandalicznemu nasileniu. Nie jest tajemnicą, że strefy erogenne istniały także za rządów PiS, z tym że wówczas znajdowały się pod ścisłą kontrolą i nikt się nimi nie podniecał. Mówiło się o nich po cichu, nieoficjalnie i jedynie w kuluarach, poza tym nie posuwano się do publicznego prezentowania tych stref na planszach z guzikami, które każdy może obmacywać.
Nic dziwnego, że eurodeputowany Legutko z PiS złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Centrum Nauki Kopernik, które miało popularyzować nowoczesną komunikację, a popularyzuje pornografię i pedofilię.