Łodzią kręcą ludzie, żadne miasto nie ma tak kreatywnych mieszkańców – przekonuje Jacek Grudzień, szef łódzkiego Ośrodka TVP. Czy to aby nie wyraz miłości do swojego miasta, ślepej na fakty i statystyki? Wystarczy przecież wziąć prognozy demograficzne – kiedyś drugie, dziś trzecie pod względem populacji miasto polskie będzie się jeszcze bardziej wyludniać – w tej chwili traci 5 tys. mieszkańców rocznie, w 2035 r. z obecnych 719 tys. ostać się może zaledwie 578 tys. Wyraźnie widać, że najcenniejszy kapitał szybko topnieje.
Marek Cieślak, wiceprezydent Łodzi, wyciąga jednak precyzyjną analizę: – To prawda, że mieszkańców ubywa, głównie jednak ze względu na ujemny bilans urodzeń i zgonów, wbrew natomiast powszechnemu stereotypowi Łódź ma jeden z niższych w Polsce wskaźników migracji. Wszyscy mówią, że ludzie stąd uciekają, tymczasem z badań wynika, że jest inaczej. W ciągu roku przybywa netto ok. 500 nowych mieszkańców w wieku 20–30 lat. Rzeczywiście, Warszawa, mająca podobno wysysać z Łodzi wszystkie żywotne siły, przechwytuje rocznie zaledwie 200 łodzian.
Widoczna obecność ludzi młodych w miejskiej przestrzeni jest w głównej mierze zasługą tutejszych wyższych uczelni – uczy się w nich ok. 100 tys. studentów. – To z myślą o nich stawiamy m.in. na rozwój sektora usług biznesowych – informuje Marek Cieślak. Zgodnie z raportem BPOland Guide 2013, w Łodzi sektor ten zatrudnia 9800 osób i szybko się rozwija – w tempie 25 proc. rocznie. Ten wynik daje miastu piąte miejsce na polskiej mapie usług BPO, lecz nie wszyscy są z takiej sytuacji zadowoleni.