Polskie 15-latki zaskoczyły wszystkich. Najnowsze, opublikowane na początku grudnia badania PISA, porównujące osiągnięcia edukacyjne młodzieży z 64 krajów świata, pokazały, że po raz kolejny zrobiliśmy jakościowy skok. Umiejętność czytania ze zrozumieniem i zdolność do rozumowania w naukach przyrodniczych zapewnia polskim gimnazjalistom miejsce obok dotychczasowych światowych liderów – Finów. Nawet sprawiająca wcześniej kłopoty matematyka przestała straszyć – nasza młodzież i w tej dyscyplinie rzutem na taśmę dołączyła do czołówki. Jak to możliwe, skoro polska szkoła jest przedmiotem nieustannej krytyki, a nauczyciele ze swoją Kartą i roszczeniami postrzegani są jako główni wrogowie budżetu oraz dalszej modernizacji kraju?
Najprościej uznać, jak czynią to sceptycy, że badania PISA mierzą niemierzalne – za pomocą standardowego testu próbują ocenić i porównać ze sobą poziom wiedzy uczniów z krajów o zupełnie odmiennych kulturach, językach i poziomach zamożności. Jeśli coś z tego wynika, to jedynie informacja o umiejętności rozwiązywania testów, która ma niewiele wspólnego z rzeczywistymi umiejętnościami.
– Bzdura – irytuje się Jerzy Wiśniewski z Ministerstwa Edukacji Narodowej – badanie PISA nie ma nic wspólnego ze standardowym testem. Nie ocenia pojedynczych uczniów, nie sprawdza poziomu wiedzy zgodnie z jakimś programem, tylko bada umiejętności młodych ludzi potrzebne do życia we współczesnym świecie, a więc zdolność do twórczego, problemowego i krytycznego myślenia. Badani w ciągu dwóch godzin muszą rozwiązać 60–70 zadań wylosowanych z większej puli, w której część się nie zmienia, by służyć jako punkt odniesienia podczas kolejnych edycji.