Nie pytam, jakie są prawa, ale jacy są sędziowie – sędzia Barbara Piwnik lubi przywoływać ten fragment z Monteskiusza. Oto realizacja sentencji w praktyce. Koniec czerwca, po trzech latach śledztwa przed Sądem Okręgowym dla Warszawy-Pragi ma wreszcie zapaść wyrok w sprawie kradzieży ponad 400 tys. zł z kont trzech klientów banku. Na ławie oskarżonych kilkanaście osób, w tym dwóch młodych bankowców, którzy mieli dostęp do wiedzy o kontach, znali właścicieli i zaprzyjaźniali się z nimi w okienkach. Główny oskarżony – Norbert W., lat (wówczas) 18, pracę w banku dostał po znajomości. Przemiły i sympatyczny, pomógł jednej starszej pani, posiadaczce 100 tys. zł, założyć konto internetowe.
Pani nie do końca orientowała się, do czego służy internet, ale Norbert W. tak. Pieniądze przelał – w kilku transzach – na konto poznanego w dyskotece pod Warszawą człowieka. Potem rzucił pracę w banku i kupił sobie ferrari. Pieniądze z pozostałych kont, już we współpracy z drugim oskarżonym, przelali na rachunki tzw. słupów. Formalni właściciele kont – bezdomni lub życiowo nieprzytomni – też siedzą na ławie oskarżonych, w większości przyznali się do winy.
Wyrok wydawał się oczywisty.