Nie wiem jeszcze, kto jest moim Pasterzem, ale po kolei. Mam ciepłą wodę w kranie, książki i nadzieję na bliżej nieokreśloną przyszłość. Mam nadzieję, że będzie jakaś przyszłość. Pewien znajomy autor powiada, że przed nami już tylko taka przyszłość, która będzie leżeniem. Cóż, nawet to trzeba przyjąć na wiarę. Kremacja czy trumna? Ostatecznie wybór może nie należeć do mnie. Wolałbym traktować sprawy życia przyziemnie i jednak znaleźć odpoczywanie w jednym kawałku, koniecznie pod dębem.
Luksus dywagacji polega na luksusie obserwacji. Oto nie tak dawno pewien prałat oddał swoje życie budowie postumentu Chrystusa. Największy na świecie betonowy wizerunek stoi w Świebodzinie. Ksiądz ów oddał sprawie całe serce. Mięsień spoczął u podnóża dzieła życia. Reszta organów stacjonuje w kwaterach wyznaczonych nakazem prawa i służb sanitarnych. Zwyczaj fragmentacji zwłok znamy i poważamy. Niejeden wikary, wieszcz, mąż stanu dał z siebie co nieco w koncyliacyjnym akcie pośmiertnym. Kontrowersje w Świebodzinie najlepiej wyraża krzywa napięcia argumentów za i przeciw niej. Krzywa ta z czasem spadnie lub zaniknie. Pewnie w prokuraturze, w zimnych dyskursach prawa, samozwańczy zwolennicy tradycji wyjmowania serca z korpusu się obronią. Wszak do tego czasu corpus delicti przyjmie postać kompostu i nie da się weń nic z powrotem włożyć.
News ze Świebodzina przypomniał mi ważne zdanie, które wynotowałem z eseju Emila Ciorana, pomieszczonego w tomie „Ćwiartowanie”, a zatytułowanego „Zarysy zawrotu głowy”. Rzecze w nim filozof tak: „Powinien się liczyć jedynie punkt widzenia zmarłych, gdyż tylko on jest prawdziwy, o ile w ogóle można mówić o prawdzie w jakichkolwiek okolicznościach”.
Jakże brak nam dzisiaj tej perspektywy! Z jakim trudem przychodzi nam spojrzeć na świat okiem zaszłym śmiertelnym bielmem!