Figle w łożu madejowym
Pejcz, kajdanki, zabawa bólem. Za co Polacy kochają sadomaso?
Branża rozrywkowa recytuje: modę na gadżety typu pejcz i kajdanki wykreował światowy bestseller „50 twarzy Greya” i kilkanaście kolejnych, podobnych. Chodzi o erotyczną zabawę bólem. Ale też oddawaniem się, zaufaniem. Te sprawy. Branża cytuje z upodobaniem recenzje, jakie miała książka – o rewolucji w sypialniach, erze wolności, wielkim eksperymencie, także w sensie społecznym.
Poszło w lud, więc właściciele klubów wyszli naprzeciw zapotrzebowaniom. W podwarszawskim Wawrze w modnym aktualnie Usta Swingers Clubie są to: ulokowane w specjalnym, osobnym pokoju dyby, haki, łańcuchy, klatka, koziołek, łoże madejowe, ławeczki. Oraz: maski, obroże, pejcze, bicze, dilda (penisy przypinane pasami do bioder).
– Robię w tej branży od lat i czuły jestem na nowości. Mnie to sado-maso zainteresowało stosunkowo późno, ale Polska się otwiera i szybko chce dogonić świat. Ludzie przychodzą i pytają o klimat BDSM – tłumaczy zarządzający klubem Paweł. Klienci mogą wypróbować sprzęt, zamykając się w studiu parami albo zapraszając do wspólnej zabawy innych. Koszt wejściówki do pokoju Greya zaczyna się od 200 zł, jeśli para wynajmuje klub na cały dzień – nawet 10 tys. O zabawę z gadżetami upominają się też klienci w mniejszych miastach, na przykład pod Białymstokiem. W przybytku na uboczu pracuje Iva, trochę kelnerka, trochę masażystka. Kilka miesięcy temu usłyszała pierwsze takie zamówienie: ma być trochę sado-maso, jak w Greyu. – Nie do końca wiedziałam, o co chodzi, więc poszłam do właściciela. Doradził, żebym wzięła ładowarkę od Nokii i spuściła klientowi łomot – opowiada Iva. – No i teraz przychodzi tylko dla mnie.
Ale ponieważ zainteresowanie rośnie, właściciel lokalu pod Białymstokiem również rozważa kupno profesjonalnego sprzętu.