Jest ciemno. Prosty odcinek drogi, sucha, dobrze utrzymana szosa, bez kolein i dziur. Po obu jej stronach rosną solidne drzewa. Karol przekracza dozwoloną szybkość. Jedzie 90 km na godzinę. Widzi przed sobą światło zbliżającego się pojazdu. Zjeżdża raptownie na przeciwległy pas. Huk. Zderzenie czołowe. Biegli nie znajdą na szosie śladów hamowania.
Karol
Kilka dni wcześniej wyszedł z komendy policji, z aresztu. Bo znieważył policjanta i jechał samochodem po alkoholu. Będzie miał za to karę, rzecz jasna. Był zdenerwowany, napięty. Jego dziewczyna Mariola dostała pracę w Tesco, a on się na to nie zgadzał. Bał się, że Mariola pozna kogoś w nowym miejscu i zostawi go, zwłaszcza że jej rodzina nie jest mu przychylna. I zostanie sam.
Miał zawsze poczucie, że jest sam. Kiedy miał dwa lata, ojciec zostawił rodzinę – jego, matkę i siostrę Jagodę. Matka związała się z innym mężczyzną. Dzieci z nimi mieszkały. Konkubent bił Karola czym popadnie. Za przewiny i dla przyjemności. Nienawidził chłopaka bez powodu. Jagody nie bił, bo mu się stawiała. I że dziewczynka.
Rodzonego ojca Karol zobaczył na komunii świętej. Przywitali się. I to koniec. Do Jagody ojciec kiedyś zadzwonił: Cześć córeczko, mówi tata. Chciał się spotkać. Zobaczyć, jak ona, kiedy dorosła, wygląda. Jagoda się zgodziła, bo była ciekawa, jak teraz wygląda on. Porozmawiali. Jeszcze parę razy do niej zadzwonił. I też koniec.
Może znów zrobi to za parę lat i znów powie: Cześć córeczko? Tak myśli Weronika, przyrodnia siostra Karola i Jagody, urodzona z drugiego związku ich matki z drugim konkubentem.