Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Jeźdźcy bez głowy

Policja szuka haków na drogowych piratów

Kielce, wypadek spowodowany przez uciekającego policji kierowcę. Kielce, wypadek spowodowany przez uciekającego policji kierowcę. Paweł Małecki / Agencja Gazeta
Policja angażuje ogromne środki, czas i specjalistów w walkę z drogowymi wariatami. Dlaczego tak nieskutecznie?
Kadr z filmiku Froga z jego szaleńczym wyścigiem po Warszawie pod prąd.Youtube Kadr z filmiku Froga z jego szaleńczym wyścigiem po Warszawie pod prąd.
Zbyt szybka jazda była przyczyną jednej czwartej wypadków, do których doszło w ubiegłym roku. Zginęło w nich tysiąc osób.Korona b/Wikipedia Zbyt szybka jazda była przyczyną jednej czwartej wypadków, do których doszło w ubiegłym roku. Zginęło w nich tysiąc osób.

Wciąż jakaś nowa głośna historia z szaleńczą jazdą w tle. Ostatnio w Wyszecinie pod Wejherowem na Pomorzu: nocna szarża audi zakończyła się zabiciem 27-letniej kobiety w ciąży. Sprawca wypadku nie miał prawa jazdy i był pijany, za co już wcześniej był karany, ale zawsze w zawieszeniu. Dwa dni wcześniej, pod Kobylinem – inna śmierć ciężarnej, która sama prowadziła za szybko. Jeszcze wcześniej szalony kierowca, który wjechał w młodzież na festiwalu Przystanek Woodstock, no i ta spektakularna historia o białym sportowym BMW M3, ścigającym się z motocyklami, pędzącym po Warszawie pod prąd, mijając bezczynną policję. Było we wszystkich telewizjach. W tym ostatnim wypadku autorem filmu jest sam kierowca. Sprowokował miliony wyświetleń w sieci. I komentarze: pozamykać szaleńców.

Przypadek Froga

Telewizja pokazała, społeczeństwo się rozgrzało, sprawa zrobiła się głośna. Padły pytania – te, które zawsze padają – jak to możliwe, że BMW szaleje po Warszawie i nic. I gdzie była policja? Premier zadeklarował zaraz, że coś takiego nikomu w Polsce nie ujdzie płazem, policja zabrała się do sprawy.

Dochodzenie dostało Biuro Kryminalne Komendy Stołecznej Policji oraz wszystkie inne jednostki, w razie potrzeby. Zabrano się do ustalania, kto kierował. Policjanci uznali, że jest tylko jedno takie BMW w Warszawie, kierowane przez Norberta N., znanego jako Frog: 24-latka prowadzącego firmę, właściciela licencji kierowcy wyścigowego, który wcześniej jeździł nocami z kolegami na zamkniętym pasie w okolicach cargo przy lotnisku na Okęciu. Tor był nielegalny, policja zrobiła kilka nalotów i się skończyło – teraz jeżdżą gdzie się da, choćby ulicami.

Prokuratura, przeanalizowawszy film, uznała, że nie ma podstaw, by uznać jazdę BMW za mogącą spowodować katastrofę w ruchu lądowym i wszcząć śledztwo. O takim zagrożeniu można mówić, gdy liczba potencjalnych ofiar to nie mniej niż 6, a nawet (według innych) 10. Katastrofą może być na przykład wjechanie w przystanek pełen ludzi czy na przejazd kolejowy wprost pod pociąg albo choć powodowanie swoją jazdą tego, że piesi będą zmuszeni uciekać, uskakiwać, a samochody gwałtownie zjeżdżać z własnej drogi. W przypadku szarży białego BMW nic takiego się nie wydarzyło.

W sprawę włączyli się, prócz premiera, komendant główny oraz minister spraw wewnętrznych. Nie można było pociągnąć kierowcy do odpowiedzialności karnej za sfilmowaną jazdę, to może za coś innego? Policjanci z Wydziału Odzyskiwania Mienia Komendy Stołecznej Policji, utworzonego do szukania majątków pochodzących z przestępstw, zaczęli więc słać do banków pisma w sprawie Norberta N. Pytali, czy występował o kredyty, jak wygląda sytuacja z ich spłatą i jakie dokumenty przedkładał i czy przypadkiem nie zaświadczenie o zatrudnieniu w firmie… (tu padała nazwa), bo według wiedzy policji byłaby to nieprawda. Znalazł się taki bank. Przygotowano więc pierwszy zarzut: wyłudzenie kredytu na podstawie dokumentu stwierdzającego nieprawdę, zagrożony karą do 5 lat więzienia. Niebawem znalazł się i drugi zarzut: poświadczenie nieprawdy w zaświadczeniu o zarobkach, jakie wystawił Frog swojemu pracownikowi, gdy ten starał się o kredyt, dla innego banku. Wpisał wyższe, niż było.

Wszystkie chwyty

Policjanci dowiedzieli się też, że Frog planuje przenieść się z Warszawy do Krakowa i ma tam wynajęte mieszkanie. W piątek 13 czerwca o godzinie 8 rano na polecenie naczelnika krakowskiego CBŚ udała się tam ekipa policjantów z pionu narkotykowego i kryminalnego CBŚ. Kilkunastu policjantów, wśród nich naczelnik CBŚ, technicy kryminalni, ludzie z psami do poszukiwania narkotyków, a wszystko nadzorował na gorącej linii komendant wojewódzki.

Na miejscu była tylko kobieta z małym dzieckiem, właścicielka mieszkania. Powiedzieli jej, że nakaz będzie później. Do dziś jest tak przerażona, że o tym, co działo się przez 8 godzin przeszukania, nie chce rozmawiać, wypowiedziała też wynajem mieszkania Frogowi.

Narkotyków nie znaleziono. Była natomiast cudza książeczka wojskowa i pistolet gazowo-hukowy Walter P-99. Policjanci opisali go jako broń palną, na którą potrzebne jest zezwolenie – choć można ją kupić normalnie w sklepach z bronią. Dwa dni później, w niedzielę 15 czerwca, już inni funkcjonariusze CBŚ, tym razem z Koszalina, nie mając prokuratorskiego nakazu zatrzymania z bronią, otoczyli Froga, gdy ten opalał się ze znajomymi na plaży w Mielnie. Prosto z piasku w eskorcie przywieziono go do Warszawy, a następnie do prokuratury, wraz z teczką zawierającą wszystkie zebrane materiały przeciwko niemu z banków i z przeszukania krakowskiego mieszkania. Na wierzchu leżał napisany przez policję wniosek o wystąpienie o areszt dla Froga. Jednym z argumentów policji za aresztem dla Froga było to, że nie mieszka tam, gdzie jest zameldowany, oraz ma na koncie wyłudzenia bankowe oraz nielegalnie posiadał broń.

Prokurator poprzestał jednak na dozorze policyjnym i puścił Froga do domu. W toku dalszego śledztwa zarzuty zaczęły się sypać. Właściciel książeczki wojskowej przesłuchany zeznał, że po prostu kiedyś mieszkał w tym samym mieszkaniu i zapomniał ją zabrać, a na pistolet Frog przedłożył paragon – kupił go legalnie, w sklepie. Sprzedawca, którego również przesłuchano, potwierdził, że taka broń jest w ciągłej sprzedaży i nie jest na nią wymagane zezwolenie. Ponieważ z laboratorium Komendy Stołecznej przyszła kontropinia, że ta broń – jednak – wymaga zezwolenia, trzeba będzie powołać kolejnego biegłego.

Tymczasem w internetowej bazie spraw prokuratorskich znaleziono inną sprawę Froga. Już umorzoną, z Prokuratury Rejonowej Kielce Zachód. Frog pędził po krajowej siódemce z prędkością 220 km/h. Ruszył za nim policyjny radiowóz. Frog ucieczkę zakończył, rozbijając się – i był to jedyny wypadek w jego życiu. Prokuratura postawiła mu zarzut narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia innych użytkowników dróg, ale po analizie uznano, że nie da się tego obronić w sądzie. Stanęło na 80 wykroczeniach. Prokurator generalny kazał ściągnąć akta tej sprawy, uchylił umorzenie i zapisał swoje zalecenia: rozważyć sprawę pod kątem „sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy drogowej”, poszukać ewentualnych pokrzywdzonych i powołać biegłego.

Tę i wszystkie sprawy drogowe Froga przekazał o szczebel wyżej, do Prokuratury Okręgowej w Płocku. Tam wszczęto śledztwo „w sprawie sprowadzenia w dniu 5 czerwca 2014 r. w Warszawie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym przez kierującego samochodem BMW M3”. Rzeczniczka zapowiada, że szybko się nie skończy. Będą przesłuchiwani jeszcze świadkowie – policja prosi, by zgłaszali się wszyscy, którzy mają jakąś wiedzę – a potem trzeba będzie zająć się sprawą kielecką. Opinia biegłego na razie nie potwierdza tezy zagrożenia katastrofą, więc szykuje się długie i żmudne dochodzenie.

Piraci filmowi

Tymczasem komendant główny Policji gen. Marek Działoszyński, po burzy w sprawie Froga, kazał powołać w każdej komendzie wojewódzkiej zespół do walki z piratami drogowymi. W ich skład mają wejść policjanci ruchu drogowego wyposażeni w wideorejestratory, policjanci z pionu kryminalnego i ci mający dostęp do baz danych. Jedną z metod walki ma być tropienie w sieci podobnych filmików. Potem będzie się ustalać sprawców i z całą surowością ich ścigać.

W praktyce zapowiada się wielka biurokracja. Policja ma już bowiem za sobą podobne eksperymenty w lokalnej skali. Kiedy w grudniu ubiegłego roku w internecie, a potem w telewizji pokazano film o bójce dwóch kierowców, wybuchła dyskusja o agresji na drodze. W odpowiedzi komendant kazał wprowadzić w komendach programy „Stop agresji na drodze”. Na specjalnie utworzoną skrzynkę mailową każdy mógł wysłać film ukazujący drogową agresję. Policjanci z pionu ruchu drogowego mieli ustalać dane agresywnych kierowców i ich karać.

Oto działanie programu na przykładzie Śląska. Gdy tylko tamtejsza policja zwróciła się z apelem o przysyłanie takich filmów, ruszyła lawina. Filmy były przeróżne – np. o tym, jak pijany mężczyzna chodzi pomiędzy samochodami i usiłuje wsiąść do jadącego autobusu. Nadesłano ich ponad 300, i to z całego kraju. Pierwsze sito zajęło się więc ustalaniem, gdzie zdarzenie miało miejsce – żeby zgodnie z prawem przesłać film do właściwej komendy, by tam zajęli się sprawą. Tylko w co trzecim przypadku udało się w ogóle określić miejsce zdarzenia.

Potem było żmudne i długotrwałe ustalanie nazwisk kierowców. – Cała para poszła w gwizdek. Zamiast ścigać prawdziwych piratów, którzy tu i teraz stanowią realne zagrożenie na drodze, musimy ślęczeć nad filmikami, starając się ustalić miejsce zdarzenia. To nonsens – mówi anonimowo jeden z policjantów drogówki. Policja nie udostępnia danych na temat realnych efektów tej akcji. Nadkomisarz Włodzimierz Mogiła, naczelnik śląskiej drogówki, nie wie, co działo się dalej z kilkuset filmami po wysłaniu ich ze Śląska. Nie wie też, czy kogoś w ogóle ukarano. Jak podkreśla naczelnik, chodzi przecież o oddziaływanie prewencyjne. – Każda akcja musi wywoływać reakcję – mówi nadkom. Włodzimierz Mogiła. – Żeby czuli, że te ich wybryki ktoś może nagrać i mogą mieć kłopoty. Żeby im temperament stopniał.

Niestety temperament od tego nie topnieje. Tylko w maju tego roku za szybką jazdę zabrano prawie 1,2 tys. praw jazdy kierowcom złapanym na gorącym uczynku – sumując punkty karne. Z badań Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego wynika, że prędkość przekracza dwie trzecie kierowców. Na drogach krajowych poza miastami prawie trzy czwarte aut jeździ szybciej, niż pozwalają na to znaki. Na drogach ekspresowych – tam gdzie jest limit 120 km na godzinę – za mocno pedał gazu przyciska co drugi kierowca. Co 20 kierowca na drogach i autostradach przekracza prędkość znacznie, to znaczy o ponad 40 km na godzinę. Zbyt szybka jazda była przyczyną jednej czwartej wypadków, do których doszło w ubiegłym roku. Zginęło w nich tysiąc osób.

Strategie kierownicze

Minister spraw wewnętrznych tymczasem zapowiada kolejne restrykcje i szykuje nowe kary. Za przekroczenie prędkości o 50 km i więcej policja miałaby na miejscu odbierać prawo jazdy na trzy miesiące, bez sądu. Z automatu policja zabiera prawo jazdy, przekazuje staroście, a ten chowa je do szuflady.

Ryszard Stefański, prof. nauk prawnych specjalizujący się m.in. w prawnych zagadnieniach ruchu drogowego z Uczelni Łazarskiego, jest zdania, że takie doraźne akcje nie załatwią problemu. – Nie może być tak, by środek karny, a odebranie prawa jazdy nim jest, i to środek tak represyjny, nie był oceniany przez sąd – mówi. – Przecież inaczej oceniać trzeba jazdę z prędkością ponad 50 km na pustej drodze w nocy, gdzie taka jazda nie musi nieść zagrożenia, zwłaszcza jeśli okoliczności są szczególne, jak na przykład jazda do szpitala. A i to się może zdarzyć. Wszystko zależy od natężenia ruchu, okoliczności, a proponuje się nam wprowadzenie automatycznego zabierania prawa jazdy.

Szczególnie że, jak zaznacza profesor, mamy już skuteczne narzędzia do walki z piratami drogowymi, tylko wystarczy je stosować. Pijany kierowca spod Wyszecina na Pomorzu – który zabił ciężarną kobietę – powinien już siedzieć w więzieniu. Za złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów grozi do trzech lat więzienia. To już nie wykroczenie, ale przestępstwo.

Podobnie z Frogiem. Jeśli tylko są dowody na to, kto siedział za kierownicą BMW M3, policja mogła od razu skierować wniosek do sądu z artykułu 86 par. 1 kodeksu wykroczeń: „kto nie zachowując należytej ostrożności, powoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu lądowym”. A sąd mógł, poza grzywną, orzec zakaz prowadzenia pojazdów od 6 miesięcy do 3 lat i byłoby po temacie. Dlaczego sądy zwykle w praktyce nie orzekają zakazu – to dobre pytanie.

Na razie strategie kierownicze nie wypadają najlepiej. Dużo pieniędzy, dużo pracy, dużo szumu, głośne zapewnienia, w które zaangażowali się wszyscy: od premiera po ministra spraw wewnętrznych, komendanta głównego i prokuratora generalnego – i rokowania coraz gorsze. Bowiem źle rokuje, jeśli polowanie na frogopodobnych kierowców prowadzi się z naginaniem prawa (np. sprawą legalności nagrywania filmików i ustalania personaliów występujących na nich osób zainteresował się GIODO). Niedobrze też, jeśli kończy się uchwaleniem kolejnej niepotrzebnej ustawy i zaprzężeniem policjantów do biurokratycznej pracy. Społeczne oburzenie można tym trochę załagodzić, okazując gorliwe zaangażowanie, lecz temperamentu kierowców tym się nie zmieni. Projekt zmian w ruchu drogowym – mówiący o zabieraniu prawa jazdy za przekroczenie prędkości, jak i obowiązkowym montowaniu alkotestów – skrytykowali posłowie i odesłali do dalszych prac do podkomisji. A tymczasem koncerny wypuszczają auta z coraz lepszymi silnikami, a frogopodobni, nie mając gdzie ich testować, ruszają nocami na ulice. Torów, na których mogliby pojeździć, brakuje. A chętni są. Działalność biznesowa, którą uprawia Frog, polega na leasingowaniu takich właśnie szybkich aut i użyczaniu ich do pojeżdżenia. Z tego żyje. Zainteresowanie jest duże i rośnie.

Polityka 38.2014 (2976) z dnia 16.09.2014; Społeczeństwo; s. 31
Oryginalny tytuł tekstu: "Jeźdźcy bez głowy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Fotoreportaże

Richard Serra: mistrz wielkiego formatu. Przegląd kultowych rzeźb

Richard Serra zmarł 26 marca. Świat stracił jednego z najważniejszych twórców rzeźby. Imponujące realizacje w przestrzeni publicznej jednak pozostaną.

Aleksander Świeszewski
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną