Zdradzeni przez system
Młodzi, wkurzeni, zadłużeni. Klasa średnia – kredytowa, z ciążeniem w kierunku niewolniczej
Na aktualnej mapie podziałów społecznych kredytowi lokują się pomiędzy klasą posiadaczy (nie potrzebują kredytów) i pariasów (i tak ich nie dostaną). To trybiki, które służą do budowy gospodarki i państwa.
Ten główny kredyt, który mają, jest hipoteczny. Czyli na zakup mieszkania. Spłacanie mają w perspektywie nawet do siedemdziesiątki – kredyty brali na 30–40 lat, żeby raty były jak najniższe. Tak żyje w Polsce ponad 1,8 mln osób z rodzinami – czyli mniej więcej połowa roczników 1970–80.
Kredytowi to pracownicy najemni: specjaliści w branżach przeróżnych. Z pensją przeciętnie około 5 tys. na rękę – ale to wedle bankowych papierów; to, że im się np. pogorszyło, jest najbardziej strzeżoną przed bankiem tajemnicą. Mają dzieci – więcej niż średnia dla ich grupy wiekowej. Dużo pracują i mało się buntują (dane: POLITYKA INSIGHT).
Około jednej czwartej z tej grupy zadłużyła się we frankach szwajcarskich (550 tys. kredytów, 800 tys. osób podpisanych pod umowami, plus rodziny). Kredyt miał być na mieszkanie, tylko 5 na 100 w nim nie mieszka (dane KNF). Spłacać mieli w coraz bardziej stabilnym i pewnym świecie, który już tylko będzie się rozwijał. Cała Europa tak żyje – mówili bankowi analitycy, koledzy z tej samej grupy społecznej. W Skandynawii 70 proc. ma kredyt hipoteczny, we Francji i Niemczech – co trzeci. W Polsce wciąż ledwie co dziesiąty.
Zmotywowani
Pokolenie ich rodziców rozbroiło komunizm, oni mieli budować gospodarkę rynkową. Własną pracą. Politycy, wtedy jeszcze kojarzący się z inteligencją, powtarzali, że kapitał w państwie bez dziedziczonych pieniędzy to właśnie miliony młodych i pracowitych.
Zaczynali jako słoiki (jeszcze nie było tego słowa). Przyjezdni w dużych miastach – głównie w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Wrocławiu i Poznaniu.