Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Czarna robota

Internetowe listy pracodawców, których trzeba unikać

Bez dobrych relacji pracodawca–pracownik nie da się zbudować dobrej gospodarki. Bez dobrych relacji pracodawca–pracownik nie da się zbudować dobrej gospodarki. Dmitriy Shironosov / Smarterpix/PantherMedia
Polscy internauci wynaleźli nowy hit, na świecie szerzej nieznany: czarne listy pracodawców. Czy to przejściowa moda, czy też sygnał groźnego podziału na my pracujący i oni krwiopijcy?
Czy fala frustracji pracowniczych w Polsce grozi już jakimś sztormem społecznym?Nicholas Rigg/Getty Images Czy fala frustracji pracowniczych w Polsce grozi już jakimś sztormem społecznym?

Tworzenie czarnych list to zjawisko świeżutkie, zaczęło się ledwie z końcem ubiegłego roku. Zwykle to anonimowe wpisy. Autorzy przedstawiają się jako byli pracownicy, ale też obecni albo potencjalni.

Człowiek ubiegający się o kierowniczą posadę dostaje do podpisu umowę o dzieło. Kelnerce proponują 5 zł za godzinę. Szef wyzywa od debili. Molestuje. Obowiązkowe nadgodziny. Przymusowe bezpłatne urlopy. Brak odzieży ochronnej. Obowiązki mijają się z treścią umów i ustaleniami z rozmów kwalifikacyjnych. Pracodawca nie płaci. Nie płaci. Nie płaci…

Wygląda, że to oryginalny polski wynalazek facebookowy. W sieciowych kategoriach sukcesu – hit z liczbą fanów około 200 tys. Porównywalny może z czarną listą zakupów, która od roku „prezentuje analizy składów umieszczonych na opakowaniach produktów oraz własne wnioski i opinie o nich” (blisko 195 tys. fanów). W krajach Unii wszelkie czarne listy przeważnie są zakazane – ochrona danych osobowych.

Założyciele kolejnych polskich forów nie mają wątpliwości, że działają w dobrej sprawie. Stanowczo chronią również swoją anonimowość. – Nie chciałabym, żeby mój pracodawca wiedział, czym się zajmuję po godzinach, bałabym się, że stracę pracę i trudno mi będzie znaleźć inną. Mówiąc ogólnie – pracuję w dziale HR – mówi założycielka strony z Krakowa i okolic. Wpadła na ten pomysł, gdy jedna z jej znajomych nie otrzymała wynagrodzenia, a w internecie był już pierwowzór – lista z Katowic. – Moja znajoma samotnie walczyła w sądzie, nie miała nawet gdzie się wyżalić.

O to w zakładaniu tych czarnych list chodzi: żeby było gdzie wylać rozgoryczenie, wściekłość, poczucie poniżenia. Ostrzec innych: nie szukajcie tam pracy. Sprowokować jakieś konsekwencje.

Polityka 9.2015 (2998) z dnia 24.02.2015; Społeczeństwo; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Czarna robota"
Reklama