Propozycje zmian w ustawie, choć właściwie kosmetyczne, spotkały się z ostrą reakcją. Nowelizacja trafiła do sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny zaledwie w zeszłym tygodniu, a już rozpoczęło się rozsyłanie maili o tym, jak szkodliwy jest zamach na zasady przekazywania 1 proc.
Jednak przeprowadzona w zeszłym roku inspekcja Najwyższej Izby Kontroli nie pozostawia wątpliwości: organizacje pożytku publicznego (OPP) są właściwie poza społeczną kontrolą. Pomimo że podlegają obowiązkowi składania corocznych sprawozdań, to zamieszczone w nich informacje są często niekompletne i bałamutne. Choć niektóre organizacje w całości są finansowane z pieniędzy, które przekazują im podatnicy, to trudno mówić o jasnych zasadach wynagrodzeń, kosztów funkcjonowania i kryteriów udzielania pomocy. Od kilku lat środowisko nie jest nawet w stanie stworzyć własnego Kodeksu Dobrych Praktyk. Taki dokument nie byłby prawem, ale przynajmniej kierunkowskazem, którego wielu organizacjom po prostu brakuje.
A gra toczy się o wielkie i coraz większe pieniądze. Tylko w zeszłym roku z tytułu 1 proc. odpisu podatkowego do organizacji pożytku publicznego trafiło ponad 506 mln zł. Przy takich kwotach emocje bywają bardzo silne.
Upiększanie pożytku
Wiele osób dokonuje odpisu właściwie bezrefleksyjnie, pod wpływem impulsu, nie analizując, komu daje pieniądze, i nie sprawdzając, jak są wydawane. Posłowie wpadli na pomysł, żeby popracować nad świadomością społeczną, i nawet to nie wszystkim się spodobało. – W projekcie ustawy pojawił się zapis zakazujący stosowania programów do rozliczania zeznań podatkowych PIT, w których na stałe zapisany jest numer KRS konkretnej OPP i nie można go zmienić – mówi Tadeusz Tomaszewski, poseł reprezentujący komisję.