Jan Mikołaj przeszedł na świat 21 stycznia tego roku. Dziecko urodziło się w środę. Było o czym gadać do piątku. Nawet dłużej temat pociągnąć, skoro sprawa ma podłoże społeczno-zawodowe. Przy takiej krzywej urodzeń to urzędnicy nijak do emerytury na urzędzie nie dociągną. Wójt już otwarcie mówi, że gminę trzeba będzie zamykać. Jego samego już dotknęły globalne procesy. Studia kończy na prywatnej uczelni. Szkoła na tym niżu ledwo zipie i nie wiadomo, czy jej nie zamkną z braku kandydatów. I jeszcze symbolicznie gmina została pokarana. W bocianim gnieździe przez urzędem padł cały miot. Wójt 34 lata tu przepracował, a takiego przypadku jeszcze nie było.
Lena i Helena
W Dubiczach spytasz o Grabowiec, a ludzie powiedzą, że na Chiny to najlepiej do drogi wojewódzkiej i odbić po znaku. Ciężko z tymi Chinami się połapać w teraźniejszej rzeczywistości. Ale jeszcze 20 lat temu tak na wieś mówili, bo rocznie i 150 dzieci się tam rodziło. U samych J. dwanaścioro było. Choć się nie zapowiadało, bo ona już była w latach, a on głuchoniemy. Przy kopaniu ziemniaków ich wyswatali. Nawet się specjalnie wcześnie nie znali. I tak poszło. Ale teraz czasy inne. Kapryśne. Każdy by chciał tylko bogatego, jakiegoś lepszego. A przecież tych lepszych dla wszystkich nie nastarczysz. No i jest, co jest. Z całej tej dwunastki tylko trzydzieścioro wnucząt. Na szczęście czworo przy sobie.
Rodziną J. – kolejnym pokoleniem – gmina chętnie się chwali, bo nie tylko liczna, ale i oficjalnie zakorzeniona. Wyjeżdżać nie chcą. Specjalnie też nie narzekają, bo w zaradności wytrenowani. Ona przy czwórce dzieci. A on weekendowo obecny. Polskę buduje. Głównie Warszawę. Swoją firmę mają. Żyją godnie. Model wielodzietny im się podoba, choć po koleżankach widać, że to niemodne.