Joanna od origami
Joanna od origami. Nastolatka, którą pasjonują terapie eksperymentalne
Rodzice za największe swoje szczęście i sukces jedynaczki uważają to, że jest zdrowa. Bo pierwsze lata życia córki to był ogromny lęk i nieustanna rehabilitacja. Asia przy porodzie doznała niebezpiecznego urazu splotu barkowego. Obawy lekarzy nie potwierdziły się: dziewczyna jest zupełnie zdrowa. Ale swoje przeszli. Tata śmieje się dziś, że te nieprzeciętne zdolności córki to trochę jego zasługa, bo to on, górnik z Bełchatowa, niestrudzenie ćwiczył z Asią niemowlakiem metodą Voigty, która pobudza i stymuluje ośrodki nerwowe. Potem były już klasyczne ćwiczenia i dwu-, trzyletnia dziewczynka musiała nauczyć się wytrwałości i cierpliwości, jakiej nikt od dzieci w tym wieku na ogół nie wymaga. W przyszłości to się przydało. Choćby wtedy, gdy spędzała całe godziny w laboratorium, cierpliwie mieszając i przelewając roztwory, albo gdy uczyła się prząść nanowłókna urządzeniem trochę przypominającym elektroniczne szydełko. – Bierze się roztwór nanocząstek złota, dołącza do roztworu polimeru i robi z tego taką zupę, naciąga się ją strzykawką i podłącza bardzo wysokie napięcie – tłumaczy Asia. – Wtedy pod UV można zobaczyć cienkie jak włosy włókna, które zaczynają na siebie nachodzić, a po kilkunastu minutach robi się z nich biała taśma, i to jest właśnie ta modyfikowana mata polimerowa.
A jeżeli do nanocząstek złota dołączy się lek, doksorubicynę, i taką matę w przyszłości wszyje choremu, to lek będzie się uwalniał w miejscu zaatakowanym przez nowotwór, np. w trzustce, omijając zdrowe organy.