Pieszy na uszach
Czy da się uszczęśliwić pieszych i kierowców jednocześnie
Polska od lat jest jednym z najbardziej niebezpiecznych dla pieszych krajów Europy. Na naszych drogach ginie ich co roku ponad tysiąc. I to mimo kilometrów nowych, bardziej bezpiecznych tras i chodników, mimo ograniczeń prędkości, wszechobecnych fotoradarów i coraz surowszych kar. To kolejny tekst przygotowany we współpracy z Fundacją PZU w cyklu poświęconym bezpieczeństwu pieszych.
***
Woonerf brzmi dość dziwnie, bo to słowo holenderskie. Na polski najlepiej je przetłumaczyć jako podwórzec, chociaż i to określenie nie oddaje w pełni sensu tego pomysłu. W Polsce pionierem woonerfów jest Łódź, gdzie taki podwórzec sprawdził się na ulicy 6 Sierpnia, i planowane są kolejne. Woonerf, w dosłownym tłumaczeniu ulica do mieszkania, próbuje pogodzić interesy pieszych, rowerzystów i kierowców, a przy tym stworzyć przyjazną przestrzeń publiczną. W miastach holenderskich, niemieckich czy szwedzkich nie jest niczym dziwnym, ale u nas wciąż traktuje się go jako nowość. Nie jesteśmy bowiem przyzwyczajeni do likwidowania barier i tworzenia miejsca wspólnego dla wszystkich. U nas każdego trzeba odseparować, bo tak podobno jest najbezpieczniej.
Tymczasem woonerf sprawia, że na ulicy nie ma odrębnych chodników, dróg dla rowerów i jezdni. Cała ulica tworzy jedną przestrzeń, z której mogą korzystać wszyscy, ale to piesi i rowerzyści mają pierwszeństwo przed samochodami. Taki podwórzec nie jest jednak całkowicie zamknięty dla ruchu i pozwala dojechać autem w razie potrzeby, ma także wyznaczone miejsca parkingowe. Nie jest zatem tożsamy z deptakiem czy strefą zamkniętą dla ruchu.
Rewolucja na podwórcu
Jednak wewnątrz podwórca kierowca jest tak naprawdę gościem.