Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Strażnicy dzieci

Dzieci jak kamikadze, czyli praca Pana Stopka na przejściu dla pieszych

Z biegiem czasu Leszek Walankiewicz zaczął zauważać, że dzieci napływające do gimnazjum wraz z kolejnymi rocznikami są coraz bardziej nieuważne i rozkojarzone. Z biegiem czasu Leszek Walankiewicz zaczął zauważać, że dzieci napływające do gimnazjum wraz z kolejnymi rocznikami są coraz bardziej nieuważne i rozkojarzone. Krzysztof Łokaj
Wrzesień, dzieci ruszają do szkół. Często przez ruchliwe jezdnie. Leszek Walankiewicz, pracujący na przyszkolnym przejściu dla pieszych, ma z nimi pełne ręce roboty. A kierowcy nie pomagają.
Polityka

Polska od lat jest jednym z najbardziej niebezpiecznych dla pieszych krajów Europy. Na naszych drogach ginie ich co roku ponad tysiąc. I to mimo kilometrów nowych, bardziej bezpiecznych tras i chodników, mimo ograniczeń prędkości, wszechobecnych fotoradarów i coraz surowszych kar. Czy coś jeszcze można zrobić?

***

Dzieci zwykle przebiegają na ukos, nie czekają na nikogo, nie rozglądają się na boki. Czasem też trafiają się ostrożne, które chcą, by je przeprowadzić, a w połowie drogi wyrywają rękę i biegną prosto pod samochód. Albo nie mogą się zdecydować, iść czy nie, bo samochody pomrukują silnikami. Spieszą się.

Te same dzieci, które przebiegają mu przez jezdnię jak kamikadze, Walankiewicz, zwany Panem Stopkiem, czasem widuje w roli pasażerów, za szybą samochodów. Ich rodzice spieszą się albo gadają przez komórki. I też nie widzą nikogo: na drodze, na przejściu, na poboczu.

Wedle statystyk dzieci w rolach pieszych kontra dorośli w rolach kierowców to teraz najpoważniejszy problem. Choć odsetek dzieci, które ucierpiały w wypadkach komunikacyjnych, spadł w ciągu pięciu lat o połowę, to liczba tych potrąconych na śmierć wciąż rośnie. Dorośli za kierownicami spowodowali w 2014 r. prawie 500 wypadków, w których dzieci były ofiarami. Na drogach zginęło ich ponad 80, ponad 50 miało od 7 do 14 lat.

W rzece aut

Jeszcze kilka lat temu, jak wspomina Walankiewicz, w Jarosławiu było bezpieczniej. Choć ruch był duży. Tuż przy gimnazjum przebiegała główna ulica miasta, dawna trasa międzynarodowa E22. Od granicy z Ukrainą ciągnęły tiry do Niemiec, w drugą stronę jechały naczepy pełne używanych aut. Korek zagęszczały osobówki z Przemyśla do Rzeszowa.

Polityka 36.2015 (3025) z dnia 01.09.2015; Bezpieczni na drodze; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Strażnicy dzieci"
Reklama