Nowo powstała gmina mieści się pod samym Białymstokiem. Od miasta dzielą ją może ze dwa kilometry. Decyzją Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji od 1 stycznia 2016 r. w jej skład oprócz wsi Grabówka wejdą jeszcze cztery inne wsie i osady: Sobolewo, Zaścianki, Henrykowo i Sowlany.
Ale mieszkańcy najmłodszej gminy w Polsce nie lubią terminologii urzędniczej. Wolą raczej mówić, że wywalczyli niepodległość, odebraną im za karę jeszcze w PRL. Że odzyskali ją po prawie 40 latach nieprzerwanych starań, podchodów, walk i zabiegów. Sukces – czyli nadesłaną pocztą decyzję z ministerstwa – uczcili festynem, roboczo nazwanym Świętem Niepodległości. Wszyscy byli. A właściciel miejscowego zakładu samochodowego w tych emocjach publicznie zapowiedział nawet, że każdy samochód z ich gminy ma u niego szczególną uwagę oraz zniżki.
Za karę
Tak naprawdę gmina nowa nie jest. Jako Zaścianki istniała do 1976 r. I właśnie dlatego mieszkańcy mówią o odzyskaniu, nie o zdobyciu niepodległości. Gminną tożsamość władze PRL zabrały im po awanturze o kościół. W aktach IPN zachowało się sprawozdanie z narady w Komendzie Wojewódzkiej MO w Białymstoku z generałem Milewskim, na której omawiano sposoby zaradzenia coraz silniejszej w regionie „tendencji do adaptacji różnych pomieszczeń na kaplice i budowę kaplic pod płaszczykiem budownictwa prywatnego”. W Sobolewie (które od Grabówki dzieli tylko droga) na swojej prywatnej posesji stawiał kaplicę ksiądz Piotr Zabielski. Pod przykrywką stolarni. Ksiądz miał już na koncie kilka nielegalnych, według peerelowskiego prawa, kościołów i wyrok 2,5 roku za głoszenie treści antypaństwowych w kazaniach. Więc gdy milicja i bezpieka zorientowały się, że znów stawia świątynię, zareagowały wyjątkowo brutalnie. Aresztowano trzech mieszkańców Grabówki, księdza prosto z nabożeństwa zabrano do szpitala psychiatrycznego w Choroszczy, gdzie spędził sześć miesięcy, a zgromadzenie wiernych spacyfikowano.