Ronald Reagan, prezydent Stanów Zjednoczonych, mawiał, że najstraszniejsze słowa, jakie słyszał, to deklaracja: „Jestem z rządu, jak mogę ci pomóc?”. W anegdocie tej wyraża się istota dominującej przez lata neoliberalnej doktryny traktującej państwo jako problem. Kryzys ogarniający na całym świecie kolejne sfery życia – gospodarkę, społeczeństwo rozdzierane coraz większymi nierównościami, środowisko, bezpieczeństwo – przypomina, jak ważna jest rola państwa – bo to ono właśnie dysponuje kluczami, za których pomocą sprostać można obecnym i nadchodzącym wyzwaniom.
Nic więc dziwnego, że dyskusja o państwie nasila się na całym świecie, również w Polsce. Powstają opracowania i projekty, od taniego państwa sprzed lat, przez państwo optimum proponowane przez Michała Boniego, po bliżej dziś nieokreślony – lecz sądząc po pierwszych działaniach niebezpieczny – projekt sanacji, realizowany przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Mało kto ma wątpliwości, że Rzeczpospolita wymaga naprawy. Jak ją jednak zaprojektować, by lekarstwo nie doprowadziło do jeszcze poważniejszej choroby? Czy Rzeczpospolita może być dobrym państwem? I jak się zabrać do jego tworzenia?
Odpowiedzi na te pytania przez ponad rok szukała grupa osób zaangażowanych w sprawy publiczne, akademików z wielu ośrodków w kraju. Spotkały się po raz pierwszy, gdy jeszcze nikt nie przewidywał, jak dalece zmieni się polityczny pejzaż w Polsce i jak dalekiej transformacji ulegnie kontekst międzynarodowy. Mimo różnic w politycznych i ideowych stanowiskach postanowiły zaangażować się wspólnie, by przygotować „Raport o państwie”. A oto jego główne konkluzje.
Rozwój i bezpieczeństwo
Autorami raportu kierowało przekonanie, że dominująca jeszcze wtedy retoryka „ciepłej wody w kranie” nie jest wyrazem rozwojowego sukcesu, za którym stoi sprawnie działająca państwowa struktura, lecz przeciwnie – symptomem kryzysu, wyczerpania i braku rozwojowej wizji.