Decyzja o utajnieniu raportu o stanie polskiej armii to zagranie zupełnie nie w stylu ministra Antoniego Macierewicza. Raportu o stanie Wojskowych Służb Informacyjnych nie tylko nie utajnił, ale ochoczo wrzucił go do internetu (także w wersji rosyjskiej). Tym razem wgląd do materiałów miała tylko wąska grupa posłów z sejmowej komisji obrony narodowej. O tym, co się znalazło w raporcie, dyskutowano na zamkniętym posiedzeniu, z którego niewiele przedostało się do mediów. – Nie mogę mówić o szczegółach, choć w raporcie ich nie brakowało. Stan polskiej armii był dramatyczny. A zaniedbania na wszystkich polach – mówi poseł PiS Michał Jach, przewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej. I dalej, nie wchodząc w oklauzulowane szczegóły, wylicza najważniejsze problemy polskiej armii: – System dowodzenia jest nieczytelny, kompetencje poszczególnych dowódców nakładają się. Rezerwy podstawowych środków bojowych nie odpowiadają normom obronnym. Niektóre jednostki istnieją właściwie tylko na papierze, bo mają takie niskie stany osobowe.
Opozycja bagatelizuje te zarzuty i wskazuje na nieumiejętne interpretowanie faktów. – Problemy z brakiem amunicji wynikają m.in. z nierównego tempa prac nad nową bronią i amunicją do niej – tłumaczy Czesław Mroczek, były wiceminister obrony narodowej. – Wspieraliśmy kilka programów artyleryjskich. Zależało nam, żeby nowe moździerze czy haubice strzelały polską amunicją, ale prace nad nią się przeciągały. Chyba lepiej, że nie kupiliśmy amunicji za granicą? – pyta poseł Mroczek. Ten problem dotyka m.in. armato-haubicy Krab, która miała zostać wyposażona w amunicję pozwalającą na precyzyjne rażenie celów na dystansie 40 km.