Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Porzucone

Tragedia poprzedzona tragediami

Nie dała rady zasuwać przy świniach, nie mając nikogo do opieki nad dwójką małych dzieci. Więc gospodarz kazał się jej wynosić z mieszkania. Nie dała rady zasuwać przy świniach, nie mając nikogo do opieki nad dwójką małych dzieci. Więc gospodarz kazał się jej wynosić z mieszkania. Mirosław Gryń / Polityka
Dzień, w którym Kinga zdecydowała, że się poddaje i porzuca swoje dzieci, poprzedziło 25 lat zmagań z losem. Po drodze była matka, która ją zostawiła, mężczyźni, którzy ją bili. I ten, którego ona zabiła.
Wiedziała, że wystarczy najmniejsze zaniedbanie, żeby matce morderczyni odebrali dzieci.Mirosław Gryń/Polityka Wiedziała, że wystarczy najmniejsze zaniedbanie, żeby matce morderczyni odebrali dzieci.

Ten człowiek, który wyrzucił Kingę z mieszkania, jedynie przypieczętował jej los. Gospodarz, u którego pracował partner Kingi Andrzej, kazał spakować jej rzeczy i wynosić się razem z dziećmi, gdy zabrakło Andrzeja.

Tego samego dnia w kruchcie kościoła Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu, po wieczornej mszy, znaleziono półrocznego Alanka, owiniętego kocykiem, z kartką przypiętą do ubranka: „Błagam zaopiekujecie się moim dzieckiem ja nie jestem w stanie Bóg zapłać”, i butelką ciepłego jeszcze mleka. Parę godzin później na drugie dziecko, Patryka, natrafili ludzie w przedsionku kościoła w Katowicach. Półtora roczku. Stał, w jednej rączce trzymając butlę z mlekiem, w drugiej obrazek z Najświętszą Panienką i Dzieciątkiem. Obok była paczka jednorazowych pieluch.

Andrzej był głową rodziny. Ojcem Alanka, ale Patryka też wychowywał od małego. Zarabiał na dzieci i Kingę. Niedużo, 5 zł na godzinę, za harówkę od świtu do nocy w chlewni u gospodarza. Jak były upały, zdarzyło się, że zemdlał pod drzwiami, a ułomkiem nie jest, ale gospodarz więcej płacić nie chciał. Pozwalał im mieszkać w niedużym mieszkaniu obok chlewni, a, jak mówił, czynsz trzeba odpracować.

W lutym Andrzej poszedł do więzienia odsiedzieć wyrok za niepłacenie alimentów na swoje starsze dziecko. Przez tydzień Kinga pracowała za niego w chlewni. Potem już nie dała rady zasuwać przy świniach, nie mając nikogo do opieki nad dwójką małych dzieci. Więc gospodarz kazał się jej wynosić z mieszkania. Wtedy, przerażona, pobiegła do Barbary.

Barbara

Była jedyną osobą, do której Kinga mogła się zwrócić o pomoc. Jak wówczas, kiedy Andrzej się upił i zrobił awanturę, w złości wykręcając jej rękę.

Polityka 15.2016 (3054) z dnia 05.04.2016; Społeczeństwo; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Porzucone"
Reklama