Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

List dyrektora szkoły podstawowej: 7 powodów, dlaczego planowana reforma szkoły to zła zmiana

michaeljung / Smarterpix/PantherMedia
Drodzy Rodzice, Nauczyciele, Dyrektorzy szkół, Przyjaciele, wszyscy, którym zależy na edukacji prześlijcie ten list dalej, protestujcie, nie dawajcie swojej zgody na złe zmiany – cofające nas do czasów PRL.

1. Polityczne zamówienie na reformę

Skąd się wzięła obietnica likwidacji gimnazjów? Kto o to prosił? Jaki jest społeczny mandat poparcia takiej zmiany? To, że narzekamy, że coś nie działa tak, jak powinno, to ludzka rzecz. Narzekamy często i na wszystko: na drogi, na służbę zdrowia, na niskie płace itd. Ale żeby od razu wysadzać w powietrze gimnazja… – bez głębokiego namysłu, uczciwej rozmowy z nauczycielami, dyrektorami szkół, policzenia kosztów, rozważenia za i przeciw.

To się dzieje za szybko, po partacku, byle zrobić i zameldować – MY wywiązaliśmy się z obietnicy, głosujcie na nas w następnych wyborach. Za ilustrację niech posłuży przykład cofnięcia obniżenia wieku szkolnego. Żeby było jasne – zawsze byłem zwolennikiem tego, aby szkołę rozpoczynały 7-latki. Pomiędzy 6. a 7. rokiem życia dzieci skokowo rozwijają się we wszystkich sferach: fizycznej, intelektualnej, społecznej i emocjonalnej, co czyni je dojrzałymi do rozpoczęcia nauki w szkole. Oczywiście wyobrażam sobie szkoły, które w sensowny sposób pracują z 6-latkami, tylko muszą być do tego dobrze przygotowane, a w znakomitej większości nie były.

Moim zdaniem poprzedniej ekipie rządowej chodziło o skrócenie okresu finansowania edukacji publicznej o rok, czyli o oszczędności i to, była prawdziwa przyczyna nacisku, aby 6-latki trafiły do szkół. PiS odwrócił reformę – to dobrze, ale w jaki sposób! Doprowadził do chaosu w przedszkolach. Dał rodzicom prawo decydowania o tym, czy – często „niedojrzałe” – 6-letnie dziecko jest gotowe do szkoły. Doprowadził do dezorganizacji pracy w klasach młodszych, gdzie znalazły się dzieci, które dzieliło 1,5 roku albo i więcej. I wreszcie – zostawił problem do rozwiązania samorządom, dyrektorom szkół i nauczycielom.

Reklama