Koniec jeszcze się nie zaczął
Dlaczego istotne wartości społeczne tracą na znaczeniu?
Często można dziś odnieść wrażenie, że propaganda PiS, przedstawiająca minione ćwierćwiecze jako pasmo błędów i porażek, złodziejstwa i zaprzaństwa, kładzie się czarną chmurą na nastrojach społecznych, na ocenie tego, co Polsce przez ten czas udało się osiągnąć, oraz na wizjach przyszłości. Ten fatalizm jakby przygniatał również oponentów obecnej władzy. Owszem, wyjście z trąbką czy parasolką na ulice od czasu do czasu dodaje im ducha, lecz natychmiast gaszą go kolejne „reformatorskie” poczynania, nieoszczędzające przecież żadnej sfery życia zbiorowego – od instytucji politycznych po programy szkolne, od strategii gospodarczej po niedzielną obyczajowość.
Czy pokojowa rewolucja miała tak kruche oparcie w społeczeństwie, tak nieznacznie je w gruncie rzeczy odmieniła, by wolą jednego człowieka nasz prężny, europejski kraj zawrócić w peryferyjne koleiny? Czy w miejsce dojrzałej świadomości historycznej władza skutecznie wdrukuje obywatelom (zwłaszcza młodym) mesjanistyczne sny o potędze? Czy państwo świeckie ustąpi światopoglądowemu dyktatowi jednego wyznania i Kościoła? Czy to już kres liberalnej demokracji i wolności rynkowej – kulawych, obarczonych chorobami młodego wieku, jednak racjonalnych porządków, jakim nasz kraj starał się poddać życie polityczne i gospodarcze?
Pytania te unosiły się nad niedawnym, niebanalnym zgromadzeniem badaczy społecznych, dla którego pretekstem był jubileusz 60-lecia Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Profesorowie, m.in. Andrzej Rychard, Henryk Domański, Jadwiga Staniszkis, Andrzej Leder, Dariusz Gawin i Zbigniew Mikołejko, przygotowali zbiorowy wykład z wiedzy o społeczeństwie. Z tej właśnie konferencji pochodzą cytaty w artykule. Idąc tropami poddanymi przez badaczy, zestawiamy kilka dość powszechnych obaw ze społecznymi realiami.