Emigrantki trzeciego wieku
Polskie seniorki z pracy za granicą utrzymują całe rodziny
Jest niedziela. Włoskie Avellino powoli budzi się ze snu. Ale dzień też będzie senny, jak zwykle. – Był 2012 r., zima, Anka z sąsiedniej klatki wyjechała – wspomina Krystyna, 65-latka z Polski, od trzech lat na emigracji. – Dokąd? Wtedy dokładnie nie wiedziałam, ale zaczęłam szukać, dowiadywać się. Okazało się, że Anka pracuje w Neapolu. A że widziałam wszystko z kuchennego okna, z czwartego piętra, firaneczkę tylko delikatnie odsunęłam, od razu ją na wiosnę wypatrzyłam, jak tylko wróciła, i zaraz wypytałam, jak zorganizować wyjazd.
Teraz więc i pani Krystyna siedzi w Avellino nieopodal Neapolu pomiędzy czterema koleżankami, na drewnianej ławeczce. Obok Olga (lat 63), Ukrainka Luba (65) i Ewa (68). Są badante, opiekunkami osób starszych. Wszystkie zdecydowały się na wyjazd późno, tuż przed albo na emeryturze. Pracują w Avellino. – Już trzy lata, a mąż wciąż obrażony – opowiada Krystyna. – Chociaż teraz to już pewnie udaje, bo nie powiem, trochę lepiej żyć się zaczęło. Ale jak ciut wypije, to zaraz rozpowiada po rodzinie, że starej babie się zagranicy zachciało, zamiast domu pilnować. A ja tylko chciałam, żeby naszym dzieciom było lepiej...
Krystyna
Krystyna ma w Polsce męża i dwie córki, jedna jest po rozwodzie i ledwo sobie radzi. Wnuki potrzebują pomocy. Dlatego ona wciąż jest we Włoszech. Pracuje siedem dni w tygodniu. Niedziela to niby dzień odpoczynku, ale już wieczorem musi wrócić do swojej pani. Koleżanki mówią, że ma szczęście: jej pani nigdy głośno nie narzeka. Praca jest na 24 godziny na dobę, 11 miesięcy w roku, z przerwą na święta w Polsce. Czy pani Eleonora umyła już zęby? Czy zjadła całe śniadanie? Nie smakuje? To przygotujemy coś innego. Czy się wykąpała?