Dom dobry, dom zły
Szpital psychiatryczny o bardzo ponurej przeszłości
Brama, kościół, willa dyrektorska, administracja, wieża ciśnień, kuchnia, pralnia. Maszynownia, warsztaty, kotłownia, magazyn, lodownia. Oddziały – po obu stronach, symetrycznie, w rzędach. Prosektorium. 516 m drogi głównej dzieli bramę od prosektorium. Musieli tędy chodzić. Przenikliwym okiem gospodarza badać całą tę czerwonocegłą niepowściągliwość: wieżyczki, gzymsy, filary, schodki, ornamenty, załomy, zakamarki, daszki, wykusze. O czymś myśleć. Pewnie czasem o człowieku.
4 listopada 1904 r., dr Ludwig Scholz (dyrektor pierwszy)
Dwa dni temu wszystko odbyło się zgodnie z detalicznym planem: uroczyste poświęcenie, oficjalne otwarcie. Nawet litery na bramie ułożyły się w wyjątkowo harmonijny łuk: OBRAWALDE. Ta nazwa się utrwali – urzędowa brzmi 4 Posenenschen Provinzialirrenanstalt Obrawalde bei Meseritz.
Instytut dla psychicznie chorych w Meseritz jest już czwartym w samej tylko prowincji poznańskiej, ale dr Scholz ma nadzieję, że właśnie ten stanie się pomnikiem porządku, higieny, nowoczesnej myśli psychiatrycznej. Ledwie trzy lata minęły, od kiedy władze prowincji wykupiły 114 ha od mieszczanina Jokischa, a projekt zszedł z deski architekta Kublera. Projekt w dużej mierze typowy, ale 4 mln marek pozwoliły na nieprzeciętność. Jakież to zrobiłoby wrażenie na wielkim Filipie Pinelu, ojcu nowoczesnej psychiatrii, który za rewolucji francuskiej uwolnił szaleńców z kajdan. Przez wieki strącani jeszcze za życia w piekło więzień, w Obrawalde znajdą raj. Kobiety w pawilonach po jednej stronie drogi głównej, mężczyźni po drugiej.
Irrenanstalt będzie rządzony przez rozum, racjonalność, rachunek. Został pomyślany jako całkowicie samowystarczalny: własna sieć ciepłownicza, wodociągowa, kanalizacyjna, telefoniczna. Pobudowano już wille lekarskie i wioskę pielęgniarską (po latach ludzie będą na te szeregówki mówić: bombonierki).