Jakub Knera: – Skąd decyzja o powrocie?
Grażyna Hanna Sadowska: – Wyjeżdżając w 1988 r. do Niemiec z mężem i córką, chcieliśmy dać sobie kilka lat, żeby sprawdzić, czy to miejsce dla nas. W 1995 r. pojawiła się myśl o powrocie. Akurat skończył się kontrakt w mojej pierwszej pracy, nasza córka skończyła szkołę podstawową, a sytuacja w Polsce się zmieniła. To był dobry moment. Jednak mój mąż był innego zdania i chciał jeszcze zostać. Miałam wątpliwości, byłam na rozdrożu. Ale kiedy dostałam nową ofertę pracy w miejscowości pod Kolonią, postanowiliśmy zostać.
Ta praca to było poradnictwo psychologiczne dla emigrantów.
Z początku zajmowałam się ogólnym poradnictwem psychosocjalnym. Pomagałam emigrantom odnaleźć się i urządzić w nowej rzeczywistości, napisać dobrze swoje CV, zaaklimatyzować się w życiu zawodowym, organizowałam kursy szkoleniowe i językowe, projekty integracyjne. Oczywiście już wówczas moje osobiste doświadczenia pomagały mi, miałam więcej empatii i zrozumienia.
Wprawdzie moje studia psychologiczne z Polski zostały uznane i mogłam posługiwać się tytułem dyplomowanego psychologa, ale potrzebowałam trochę czasu, zanim zaczęłam pracować w moim zawodzie. Na początku brakowało mi dodatkowej fachowej wiedzy, niemieckiego na dobrym poziomie, doświadczenia i nowych kompetencji. Kiedy zaczęłam pracę jako psycholog w Międzynarodowej Poradni Psychologicznej w Kolonii, punkt ciężkości przesunął się na rozmowy i sesje terapeutyczne, które dotyczyły problemów życiowych typowych dla wszystkich – ale ze specyficznym kontekstem migracyjnym. To była intrygująca praca, sama musiałam wiele się nauczyć i przerobić moje spojrzenie na inne kultury i narody, skorygować uprzedzenia i stereotypy, nauczyć się tolerancji i respektu dla innych od moich poglądów.