Kaufland nie może sugerować, że jest polskim sklepem. Postarała się o to posłanka Pawłowicz
21 lutego 2017
Z badań wynika, że Polacy stają się coraz smutniejsi i coraz bardziej zalęknieni. Decyzja UOKiK to dowód na to drugie.
O tym, że wdawanie się w dyskusję z panią profesor Pawłowicz jest niebezpieczne, przekonałam się, pisząc tekst o kobietach z PiS.
Pani profesor zaatakowała mnie na portalu Fronda.pl: „Wybredna E. Turlej, autorka paszkwilu w POLITYCE, zarzucając dzielnym kobietom prawicy »antysalonowe«, »niemodne w stolicy garsoneczki«, sama ubiera się w tanim lumpeksie w Mińsku Mazowieckim, kupując tam ciuchy na kilogramy”.
Było ciężko, jakoś się podniosłam. I teraz znów odważę się, mimo że inni – w tym prezes UOKiK i władze sieci Kaufland – są nad wyraz spolegliwi. Ale od początku. We wrześniu pani profesor publikuje na swoim profilu FB informację, że prosi UOKiK o interwencję w sprawie niemieckiej sieci sklepów.
Czy Kaufland oszukuje polskich klientów?
Uznaje, że Kaufland wprowadza w błąd polskich konsumentów hasłem: „Odkryj i rozkoszuj się NASZYMI RODZIMYMI produktami”. Sieć w ten sposób sugeruje – jej zdaniem – że jest polskim przedsiębiorcą i sprzedaje głównie polskie produkty. W połowie lutego prezes UOKiK Marek Niechciał uznaje zarzuty Krystyny Pawłowicz i informuje o nich spółkę. Ta zobowiązuje się do zmiany sloganów reklamowych. Czyli rezygnuje ze słowa „nasze” w odniesieniu do haseł reklamowych zawierających zwroty: „rodzime produkty”, „polskie produkty” czy „rodzimi dostawcy”.
Reklama