Społeczeństwo

Seksistowski spot MEN. Żadna dziewczynka z ambicjami nie znajdzie w nim swego odbicia

Kadr ze spotu MEN Kadr ze spotu MEN InformacjeMEN / Youtube
Spot jest nie tylko siermiężny i infantylny, ale przede wszystkim utrwalający seksistowskie stereotypy.

Krótko po Dniu Kobiet, który coraz częściej staje się gorzkim memento, pojawia się seksistowski spot reklamowy, który utrwala stereotypy i umniejsza rolę kobiety.

Topornie zrealizowany, promuje tradycyjne, ale krzywdzące ustawienie ról. Sygnuje go MEN, czyli resort odpowiedzialny za kształcenie.

Na kanapie siedzi Mały Książę z laptopem na kolanach. W tym czasie jego matka uwija się ze ścierką. Chłopiec zagłębia się w kodowanie i po chwili w domu uruchamiają się różne elektryczne urządzenia: lampa, ekspres, czajnik.

Zagubiona matka nie rozumie, co się dzieje. A przemądrzałe dziecko wyjaśnia: mamo, spokojnie, zaprojektowałem ci inteligentne mieszkanie. Matka nie wie, o czym mowa. Cel? Będziesz miała więcej czasu dla nas. W scenie finałowej rodzina (mama, tata, córka, syn) zagłębia się we wspólnej lekturze.

Spot nie tylko siermiężny i infantylny, ale przede wszystkim utrwalający seksistowskie stereotypy. Jeśli objąć go miarą kształtowania postaw, to jest to film promujący nierówności. Żadna dziewczynka z ambicjami nie znajdzie w nim swego odbicia. Zobaczy za to, że przeznaczeniem kobiety jest krzątanie się po domu, podczas gdy chłopcy już od małego są zachęcani do zadań i ciekawszych, i bardziej rozwijających.

Pytania, a raczej zarzuty wobec spotu można mnożyć. Na stronie MEN oraz na ministerialnym kanale YouTube zablokowano możliwość zamieszczania komentarzy. Ale ten spot zdecydowanie komentarza wymaga.

Litania stereotypów przedstawionych w spocie MEN

Po pierwsze, film promuje najbardziej tradycyjny – choć we współczesnym świecie nieaktualny – podział ról (mężczyźni do nauki, kobiety do prac domowych). Dlaczego MEN nie promuje innowacyjności i nie stawia na konkurencyjność przyszłych kadr, które kształci? Dlaczego nie widzimy ojca, który z równym zaangażowaniem polerowałby meble albo wieszał pranie? Dlaczego nie widzimy rezolutnej dziewczynki, która ma frajdę z programowania? Albo syna siedzącego na kanapie obok matki, uczącej się właśnie nowego języka albo zakładającej sklep internetowy?

Po drugie, syn programuje sprzęty domowe matce, „żeby miała więcej czasu dla nas”. A dlaczego nie dla siebie? Syn wymaga od matki szybszego, bardziej efektywnego wykonywania prac domowych i przerzucenia się na zaspokajanie następnych potrzeb domowników. To kolejny stereotyp: że rolą kobiety jest bycie dla innych i służenie im.

Po trzecie, pojawia się pytanie: dlaczego dziecko nie włączy się w prace domowe? Dlaczego chłopak nie podniesie się z kanapy i nie weźmie się do roboty? Celowo unikam słowa „pomoże” – bo pomoc zawsze jest uznaniowa i dobrowolna. Zakłada, że wyręcza się osobę w jej obowiązkach. Dlaczego więc chłopak nie sprząta „razem z matką”? Czy nie byłby bardziej przydatny, gdyby umył podłogę mopem, a nie włączył zdalnie lampę?

A przede wszystkim – dlaczego matka pozwala sobie na takie traktowanie? Dlaczego ministerstwo promuje spot utrwalający tradycyjne, dość opresyjne kobiece role? To kłuje w oczy, zwłaszcza w czasach, gdy masowe Czarne Protesty i marsze w obronie praw kobiet do samostanowienia stanowią kontrę do oficjalnej polityki rządu. Gdy polskie eurodeputowany ogłasza na forum Parlamentu Europejskiego, że kobiety zasługują na mniej niż mężczyźni. Tymczasem rząd serwuje kolejny przekaz, że rolą kobiety jest dbanie o dom, zaspokajanie potrzeb innych i nieinteresowanie się rzeczami nieprzeznaczonymi dla jej intelektu.

Po piąte, ton chłopca sugeruje wyższość wobec matki, która nie zna się na kodowaniu (zna się za to świetnie na omiataniu domu ścierą). To arogancja i brak szacunku. Kobiety wymagają od siebie więcej niż umiejętności zaprogramowania i uruchomienia bezprzewodowego odkurzacza z programów telewizyjnych, które uczą Polki perfekcyjnego sprzątania.

Chciałabym zobaczyć, jak na plan tego filmu wkracza perfekcyjna pani, każe chłopakowi ruszyć się z kanapy, wziąć do ręki miotłę, a na koniec zanieść matce filiżankę kawy. Zrobionej w ekspresie zaprogramowanym dzięki lekcjom w szkole. Czemu nie?

Jak mówić o szkole przyszłości?

Ten wyjątkowo nieudany spot jest trzecią częścią kampanii „Dobra szkoła” – poprzednie odcinki pokazywały spełnionych profesjonalistów, uprawiających ciekawe zawody w 2040 r. „Opowiadają o swoich sukcesach życiowych za sprawą zmian dokonanych w systemie edukacji” – chwali się MEN. Choć trochę topornie zrealizowane, osadzone w stylistyce prosto z lat 90., dają jednak równe szanse kobietom i mężczyznom. Niosą pozytywny przekaz. Ale nie mają szans, by odciągnąć uwagę rodziców i nauczycieli od merytorycznych zarzutów wobec „deformy” edukacji. Potwierdzają tylko, że MEN idzie w kierunku przyszłości – tylko wektor ma odwrotnie przyłożony.

Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku premier Beata Szydło zapowiadała szumnie kampanię informacyjną „Dobra szkoła”. W zamierzeniu rządu kampania miała zbudować poparcie dla zmian wprowadzanych przez rząd. Ostatnie protesty rodziców, którzy nie posłali dzieci do szkół, pokazują, że ministerstwo mówi, ale nie słucha. Zamiast wypracowywać porozumienie i budować poparcie, MEN stawia na przekaz jednostronny: kampanię promocyjną. Ale znów okazuje się, że król jest nagi. Jeśli szkoła chce utrwalać seksistowskie stereotypy i wpisywać kolejne pokolenia w role, które ograniczają rozwój, to trudno będzie nazwać ją „dobrą szkołą”.

A przecież można robić wspaniałe kampanie społeczne, równościowe i niewykluczające. Polscy twórcy mają na tym polu spore osiągnięcia – ich prace ogląda się z przyjemnością, nawet ze wzruszeniem. Są tacy, którzy subtelnie, inteligentnie i nie do bólu dydaktycznie jak tutaj przekonują do promowanych wartości. Jak Magdalena Targosz, która ze swoją ekipą umie pokazać domy i rodziny, do których się tęskni i których częścią chce się być. W takim domu, pełnym bliskości, zrozumienia i wsparcia, chciałabym mieszkać. Na taki pokazany w spocie MEN nie chciałabym się zgodzić.

Można też próbować promować zalety reformy edukacji dzięki lokomotywom: ludziom, którzy dają dobrym przykład. Można pokazać w spocie dziewczyny, które mają sukcesy w naukach ścisłych. Podpowiadam MEN: zaproście Zofię Kaczmarek z Torunia, która w wielkim stylu wygrała właśnie olimpiadę astronomiczną. Uczcie o „internecie rzeczy” i przetwarzaniu w chmurze. Poproście dziewczyny z Geek Carrots, które udowadniają, że programowania nie warunkuje płeć. Wiele firm i uczelni doskonale radzi sobie z komunikacją pozbawioną stereotypów. Rozejrzyjcie się wokół. Mamy 2017 r.

Wielkie to rozczarowanie, że nie umie sobie z tym poradzić resort odpowiedzialny za kształcenie przyszłych kadr. I wielka szkoda, że mnóstwo kobiet nie widzi w tym filmie nic złego.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną