Kolejna odsłona protestów wobec zmian w edukacji. „Przestaliśmy być grzeczni”
Kilkaset osób przyciągnęła przed MEN kolejna odsłona protestów wobec zmian w edukacji.
Tym razem organizatorem była koalicja „Nie dla chaosu w szkole”, a hasłem „Protest 100 opon”. „Oponujący” przytoczyli w aleję Szucha w Warszawie opony samochodowe, rowerowe, dmuchane koła ratunkowe. Dołączyli rodzice z innych miast, m.in. z Łodzi i Lublina, a także z mniejszych miejscowości.
Liderom ruchów rodzicielskich towarzyszyli przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego. Były zresztą nie tylko matki, ojcowie, uczniowie, nauczyciele i samorządowcy, ale i babcie, dziadkowie i ciocie – wściekli na forsowane zmiany.
Do wyrażania sprzeciwu namawiał Wojciech Eichelberger, psychoterapeuta, autor niedawno opublikowanego apelu: „Gdy podejrzewasz lub wiesz, że Twoje dziecko zagrożone jest ideologiczną i polityczną indoktrynacją, kiepskiej jakości edukacją – nie wahaj się sięgnąć do swojej rodzicielskiej odwagi, słusznego gniewu i determinacji. Zamach na mentalną i emocjonalną suwerenność Twojego dziecka jest, w swoich odroczonych skutkach, jeszcze groźniejszy, niż zamach na jego fizyczność”.
Znaczenie szkolnej demolki zaczyna docierać do wszystkich zainteresowanych
Można przypuszczać, że gdyby nie ostra konkurencja tematów protestów i marszów zaplanowanych na ten sam dzień, akcja pod MEN byłaby liczniejsza. Swoją drogą problem z koordynacją wystąpień antyrządowych wygląda na już niemożliwy do przeskoczenia, ale też trudny do zrozumienia, zwłaszcza że w organizację protestów w różnych obszarach zaangażowane są często zaprzyjaźnione, a niekiedy te same osoby.
Znaczenie i skala szkolnej demolki zaczyna docierać do wszystkich zainteresowanych. Przedstawiciele rodzicielskich organizacji apelowali pod MEN o wsparcie strajku nauczycieli zaplanowanego na 31 marca i o nieposyłanie dzieci do szkół 10 kwietnia i 10 maja, tak jak było to w poprzednich miesiącach.