Prezencik na Dzień Matki
EllaOne znowu na receptę. Bo posłowie lepiej wiedzą, co jest dobre dla kobiet
Do spraw tej niepozornej tabletki antykoncepcyjnej, pakowanej po sztuce do pudełka, potrzebna była aż specustawa. Nie jakieś tam rozporządzenie, wypisywane w byle gabinecie, ale trzykrotnie czytana, wielokrotnie debatowana w komisji zdrowia ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej.
Żaden inny medykament w historii nie miał takiej oprawy. Żadnym nie zajmowało się 439 posłów w Sejmie. Chodzi jednak o antykoncepcję, w dodatku awaryjną! Nie, nie powodującą przerwania istniejącej ciąży, a jednak zdaniem ministra zdrowia bardzo groźną. Decyzją złej Unii i jej Europejskiej Agencji Leków w Europie dopuszczoną do sprzedaży bez recepty.
Tylko posłowie rozumieją, czym jest dobro kobiety
W przypadku takich leków – argumentowali tamci lekarze – zasadnicze znaczenie ma czas. Co więcej, lista możliwych działań niepożądanych jest krótka, a zagrożenia bez porównania bardziej błahe niż w przypadku leków dla mężczyzn, na potencję – a więc o czym mówić? Lekarze unijni nie spojrzeli jednak na dobro kobiety kompleksowo – uznał polski minister zdrowia, a klub PiS nadał jego obawom i obiekcjom aż rangę specustawy.
Tak oto polski parlament, w liczbie 242 dusze, uświadomił europejskim doktorom, że nie rozumieją, czym jest dobro kobiety. A ono polega na tym, że nie powinny niczego chcieć ani niczego oczekiwać. Powinny się same pilnować. Niech sobie Polki poczekają kilka tygodni na wizytę u ginekologa, odbijając się od drzwi. Niech się je umęczy, poniży, szantażując lekarskim sumieniem, poobraża, poopluwa – to im dobrze zrobi.
Myślały, że są wolnymi ludźmi? Bynajmniej. Są tylko kobietami. Z perspektywą na rolę Matki Polki.
Kobiety, co my na to?