Anna Wójtewicz: – Przyznam szczerze, że trochę to irytujące.
Mariusz Sepioło: – Co?
Razem z Katarzyną Stadnik od 2009 r., od kiedy ukazała się nasza książka „Anielice czy diablice?”, regularnie słyszymy od dziennikarzy pytania o agresję i seksualizację nastolatek. Temat wraca jak bumerang, ale tylko wtedy, gdy wydarzy się coś tak sensacyjnego, jak ostatnio w Gdańsku. Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, jakie są źródła problemu. A także – jak w ogóle dziewczyny funkcjonują w relacjach społecznych.
Pytam więc: jak?
W Stanach Zjednoczonych już w latach 80. prowadzono badania dotyczące tego, jak wyglądają wzajemne relacje kobiet – nie tylko młodych – w określonych grupach społecznych. Jakie są wnioski? Otóż okazuje się, że takie zachowania, jak te, które stały się udziałem gimnazjalistek z Gdańska, wcale nie są nietypowe. Agresja jest tak samo wpisana w kobiece strategie działania jak w przypadku mężczyzn. Jest to agresja niebezpośrednia, która jednak czasami przybiera formę werbalną i fizyczną. Agresja wśród kobiet może przejawiać się więc w formie plotkowania, wzajemnego knucia i obgadywania za plecami, ale także w formie bicia.
Dlaczego?
Sto lat temu kobiety nie miały dostępu nawet do edukacji. Począwszy od wczesnego okresu młodości po dojrzałość nie funkcjonowały w sferach publicznych. Socjalizowano je wyłącznie do życia domowego: do bycia żonami i matkami. Gdy otrzymały możliwość nauki i weszły na rynek pracy, pojawił się w ich życiu problem operowania w społecznych standardach, które wcześniej były zarezerwowane tylko dla mężczyzn.
Czyli?
Np. rywalizacja w miejscu pracy. Kobiety wpisały się w standardy typowo męskiej rywalizacji.