Nie można powiedzieć, więzienie Dochas w Dublinie, mimo że o zaostrzonym rygorze, zdało się matce osadzonej Marty Herdy całkiem przytulne. Raz pozwolono jej zwiedzić celę, w której urządzono córkę przymusowo. Miniaturowa jak babcina izdebka. Żadnych krat. Łóżeczko, regalik, stoliczek kawowy, wnęka na kibelek z ruchomymi drzwiami pośrodku futryny, przypominającymi te z filmów o kowbojach. Tłumaczony z irlandzkiego jadłospis uspokajał, że przynajmniej nie siedzi na głodno. I zielony groszek, i ryba, i kurczak pieczony, czasem coś na słodko.
Mimo powyższych komfortów matka, nieobyta zagranicznie, uprasza wysoki irlandzki sąd, by się zlitował i uwolnił dzieciaczynę z tej dożywotniej emigracji. Nie zabiłaby komara, a cóż dopiero kolegę z pracy. Tłumaczone matce tabloidy piszą, że Ice Queen Killer, czyli (to o córce) Zimna Królowa Morderczyni, nie chciała Węgra, więc zamordowała go z premedytacją przy użyciu auta i wody w zatoce.
To, co kończy się teraz w dublińskiej przytulnej celi, zaczęło się całkiem zwyczajnie. W lubelskim busie na lotnisko.
Zdania angielskie
Jest lato 2006 r. Marta, uczennica szkoły dla pracowników socjalnych, planuje stanąć finansowo na nogi w dwa miesiące i z końcem wakacji przylecieć z powrotem. Będąca już na miejscu koleżanka radzi nie przejmować się brakiem języka. Opanuje na bieżąco. Zresztą na zapleczach wystarcza praktyczny roboczy, bez czasowych niuansów.
Pracowitej Marcie idzie tak spektakularnie w euro, że już nie wraca do domu. Podczas odwiedzin zauważało się, iż do czegoś dochodzi. Zajmuje pokoik w ceglanym domu, wynajętym wspólnie z równie zapracowaną emigracją. W pokoiku – jak to dziewczyna – kwiatki na parapecie, miniaturowy piesek o imieniu Figa. Na podjeździe wypielęgnowany samochód marki Passat, na który odkłada sobie od ust pięć lat.