Kiedy Marta Makuch wyjeżdżała do Warszawy na studia kulturoznawstwa, jej rodzimy Słupsk był właśnie degradowany do roli stolicy powiatu na obrzeżach województwa pomorskiego. A oni, młodzi, zabierali się stamtąd do większych miast, na Wyspy. Rodzice Marty Makuch też uważali, że nie powinna wracać do takiej dziury jak Słupsk. A ona się uparła.
Skusiła ją możliwość współtworzenia Centrum Inicjatyw Obywatelskich. Prezesem został kolega, jeszcze z czasów dzieciństwa, ją wybrano na wiceprezesa. Po czterech latach rządziła już samodzielnie; kolega zmienił plany i wyjechał. A Marta Makuch działała. Na przykład: kiedy PKP zlikwidowało połączenia do Słupska, zorganizowała happening „Pogrzeb pociągów”. Akcja przyniosła skutek, połączenia przywrócono. W 2015 r. weszła do słupskiej Rady Kobiet. Została jej szefową.
Bez mężczyzn
Radę zorganizował nowy prezydent miasta Robert Biedroń. Bardzo trudno było wybrać tylko 15 osób spośród zgłoszeń od kobiet z dorobkiem, poświadczonym rekomendacjami stowarzyszeń i lokalnych autorytetów. W skład rady weszły nie tylko słupczanki, ale też kobiety związane z miastem. Reprezentują różne środowiska, od samorządowego, stowarzyszeniowego, po prywatny biznes. Spotykają się raz w miesiącu. Debatują w Centrum Inicjatyw Obywatelskich, kierowanym przez Martę Makuch.
Mężczyźni nie mogą należeć do rady; po ostrych dyskusjach kobiety zdecydowały, że to jest miejsce wyłącznie dla nich. Zresztą zaczęły od tematów uważanych za babskie. – To na radzie zapadła decyzja, by o wolnych miejscach w żłobkach lub przedszkolach nadawać komunikaty w autobusach miejskich. Dzięki naszej inicjatywie powstają w urzędach i biurach pokoje dla matek, w których można spokojnie nakarmić i przewinąć dziecko – opowiada Makuch.