Uchwalona w ekspresowym tempie (w Sejmie protestowały przez 40 dni osoby z niepełnosprawnością i ich rodzice) ustawa o szczególnych rozwiązaniach wspierających osoby o znacznym stopniu niepełnosprawności weszła w życie 1 lipca. Nowe regulacje przewidują dla części niepełnosprawnych dostęp do lekarzy specjalistów i rehabilitantów bez kolejek. Bez kolejki nie oznacza następnego dnia, doprecyzował rząd. Ale oczekiwanie nie powinno być dłuższe niż siedem dni.
Czy ustawa działa?
Publiczne i prawicowe media już następnego dnia obwieściły triumfalnie, że ustawa funkcjonuje dobrze. Opozycyjne – że w ogóle nie działa. Jak jest naprawdę, będziemy mogli się przekonać dopiero za kilka miesięcy. Na razie poradnie i ośrodki zdrowia starają się oszacować, ilu takich uprzywilejowanych pacjentów mają i jak ich wcisnąć w istniejące już kolejki. Bo nie można przecież chorych pełnosprawnych z wyznaczonym wiele miesięcy wcześniej terminem wizyty czy rehabilitacji po prostu przepisać na kolejny rok. Potem niektóre placówki będą rozszerzać o 5 proc. swoje kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. Coś się pewnie uda wyszarpać, bo NFZ na ten rok przeznaczył dodatkowe 1,5 mld zł na niepełnosprawnych.
Teoretycznie będzie można zatrudnić dodatkowych fizjoterapeutów i rehabilitantów, bo tych w publicznych przychodniach i szpitalach po prostu brakuje. Żeby ściągnąć ich z prywatnych placówek, jak proponuje NFZ, trzeba jednak czasu i pieniędzy. Trzeba rozpisać konkursy.